Iwona Wieczorek: czy Archiwum X rozwikła zagadkę jej zaginięcia?
Iwona Wieczorek bawiła się z przyjaciółmi w dyskotece "Dream Club" w Sopocie. Po imprezie postanowiła samotnie wrócić do domu. Jednak nigdy do niego nie dotarła. Ostatni raz kamery monitoringu miejskiego zarejestrowały Iwonę, po godzinie 3 w nocy, gdy skręcała z promenady w kierunku plaży. Godzinę później jej telefon był już nieaktywny.
Od 13 lat śledczy próbują rozwikłać zagadkę zaginięcia Iwony Wieczorek. Sprawa nabrała tempa, gdy w grudnia 2022 roku, śledczy z krakowskiego Archiwum X, zatrzymali dwie osoby. Wówczas znowu powróciła sprawa spekulacji i hipotez na temat tego, co wydarzyło się w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Na jaw wychodzą kolejne szokujące szczegóły tej sprawy. Między innymi to, że na samym początku sprawy, śledczy bardzo mocno brali pod uwagę wersję mówiącą o tak zwanym samouprowadzeniu. Jak podkreślał w rozmowie z Super Expressem autor książki "Łowca nastolatek" Mikołaj Podolski, media mocno wybieliły Iwonę Wieczorek, a policjanci mocno badali wątek samouporwadzenia, bo mieli ku temu ważne powody. Dziennikarz śledczy nie chciał jednak przybliżyć, o co dokładnie chodzi.
Pojawiły się także dwa marginalne scenariusze tego, co mogło się stać z Iwoną Wieczorek. Te scenariusze nigdy nie zostały w stu procentach wykluczone. Zarówno dziennikarz śledczy, jak i szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP, nie wykluczają, że ciało Iwony wieczorek mogło zostać wrzucone do morza, a prąd mógł je znieść aż na wschód do Obwodu Kaliningradzkiego albo na Litwę i tam mogło dojść do jakieś pomyłki przy identyfikacji ciała.
- Nie ma oczywiście żadnych dowodów na to, że tak mogło się stać. Jednak na żadną hipotezę nie ma dowodów - mówił Mikołaj Podolski, dziennikarz śledczy i autor książki "Łowca nastolatek".
Gdyby nie oni, o sprawie Iwony Wieczorek nikt by już nie pamiętał
Dziennikarz wspomina także o bardzo ważnym wątku w tej sprawie. Jak wskazuje dziennikarz śledczy, to dzięki Krzysztofowi Rutkowskiemu zrobiło się głośno o sprawie Iwony Wieczorek.
- Sporo wątków, wyszło na jaw dzięki niemu. Między innymi, że Iwona spotykała się z policjantem przez zaginięciem. Ten policjant jako jeden z grona kolegów nie zgłosił się wtedy do rodziny. Później po paru latach od zaginięcia w rozmowie ze mną wyrażał skruchę z tego faktu - wylicza Podolski.
Zauważa jednak też to, że Rutkowski nie zawsze "grał" uczciwie. Chodzi o sytuacje w której Rutkowski rzucił podejrzenia na nieżyjącego młodego mężczyznę. Rodzina zmarłego, bardzo źle zniosła tę informację. Sporo kontrowersji rodzi również rzucony przez niego trop powiązany ze Szwecją. Później, w trakcie zeznań Rutkowski przyznał, że była to wymyślona informacja, która miała być elementem medialnej podpuchy i zadymy.
- Na pewno jestem na niego zły o to, że gdy znaleźliśmy powiązania Iwony Wieczorek z „Zatoką Sztuki”, on zaprezentował swoje nowe ustalenia, które potem okazały się nieprawdziwe. To odwróciło uwagę od tego - mówi Podolski.
Jak zaznacza autor książki "Łowca nastolatek", gdyby nie medialne zainteresowanie, o sprawie Iwony Wieczorek nikt by nie pamiętał.
- To zasługa mediów, że śledczy się jeszcze tym interesują. Mam jednak obawy czy o tej sprawie powinno być, aż tak głośno. Na pewno szanse na rozwikłanie tej sprawy istnieją dzięki mediom i uporowi Janusza Szostka. To, że sprawa jest obecnie w krakowskim Archiwum X, to jest praktycznie, tylko i wyłącznie jego zasługa. Opowiadał mi o tym, co robił nieoficjalnie. Nigdzie tego nie nagłaśniał, ale pociągnął wiele sznurków swoimi drogami, żeby tam tę sprawę przeniesiono - podsumowuje Mikołaj Podolski.
Zaginięciem Iwony Wieczorek żyła cała Polska. Co naprawdę się stało?
Posłuchaj audiobooka i poznaj kulisy śledztwa!
Listen on Spreaker.