- Na prawym boku mam wytatuowaną flagę Lechii Gdańsk - mówi z dumą Kasia, młoda kobieta, którą na pierwszy mecz zabrał tata. Biało-Zielonym kibicuje od zawsze. Jak sama podkreśla, była na większości meczów i za każdym razem zajmuje miejsce na tzw. "młynie".
- Na co dzień jestem spokojna. Tam jednak człowieka dopadają inne emocje. Przeklinam, żyję tym, co dzieje się na boisku - tłumaczy fanka Biało-Zielonych. - Historia z moim tatuażem też jest bardzo ciekawa. Kiedy Lechia grała z Rakowem Częstochowa, stwierdziłam, że nasi nie mają szans. Za karę, za to, że w nich nie uwierzyłam, zrobiłam ten tatuaż. Wtedy twierdziłam, że to trochę szalony pomysł, ale dziś tę "dziarę" uwielbiam - dodaje gdańszczanka.
Wielką fanką Lechii jest także Ania, która na pierwszy mecz poszła w wieku... cztery lat! - Na stadion zabrał mnie tata. Wiadomo, zafascynowany grą, nie zauważył, że ja oddaliłam się parę sektorów dalej. Dopiero gdy spiker przez megafon zapytał, czy ktoś szuka kilkuletniej blondynki, poderwał się z trybun jak szalony - opowiada sopocianka.
To, że polską Ekstraklasą interesuje się coraz więcej kobiet, potwierdza także Michał Nowosad z ośrodka "Kibice Razem" Lechii Gdańsk. - Na trybunach widzimy teraz już nie tylko młode dziewczyny, lecz także matki z dziećmi, babcie z wnukami. Zmieniła się kultura kibicowania, kobiety wiedzą, że wśród kibiców mogą się czuć bezpieczne - tłumaczy Michał Nowosad. - W naszej grupie mamy kobiety, które jeżdżą z nami na wszystkie mecze wyjazdowe, angażują się w akcje związane z klubem. To nasza piękniejsza twarz - dodaje.
Kibiców płci pięknej na Stadionie Energa Gdańsk nie trzeba długo szukać. Podczas ostatniego meczu piłkarzy Lechii dopingowało ponad 15 procent kobiet.