Wejherowo. Emerytowany strażak z zawałem czekał na pomoc 14 godzin
Emerytowany strażak jest zbulwersowany zachowaniem szpitala w Wejherowie, dlatego poinformował o wszystkim Rzecznika Praw Pacjenta - pisze "Dziennik Bałtycki". Jak wynika z relacji mężczyzny, trafił on na SOR placówki w nocy z 3 na 4 stycznia, i to z zawałem. Mimo że m.in. wykonano mu: EKG, pobrano krew i podano kroplówkę, to 66-latek nie doczekał się przyjęcia przez kardiologa. Czekając na lekarza, spędził na SOR-ze szpitala w Wejherowie... 14 godzin. W tym czasie słyszał tylko zapewnienia, że medyk zaraz przyjdzie.
Zirytowany zachowaniem personelu placówki strażak poprosił w końcu o wyniki wszystkich badań, bo postanowił przenieść się do innego szpitala. Po upływie właśnie 14 godzin rodzina zabrała go do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie zdiagnozowano u niego "ostry zawał serca". Mimo to placówka w Wejherowie twierdzi, że jego przypadek nie został określony jako pilny, a sytuacja była pod kontrolą.
- Pacjent przyszedł ze skierowaniem, które otrzymał od lekarza POZ tydzień wcześniej. Został striażowany, otrzymał żółtą opaskę, następnie oczekiwał na konsultację lekarską. Pacjent został skonsultowany przez lekarza, wykonano mu niezbędne badania, celem dalszego postępowania medycznego. Oczekiwał na wyniki badań, po których wezwano na konsultację dodatkowo lekarza kardiologa. W momencie, gdy pacjent został wywoływany na konsultację lekarską, ustalono, że samowolnie oddalił się z SOR - powiedziała "Dziennikowi Bałtyckiemu" Małgorzata Pisarewicz, dyrektorka ds. komunikacji społecznej i promocji Szpitali Pomorskich.