Zmiany, które miałyby wejść w życie po wyborach samorządowych (kwiecień 2024 r.) uderzą w małe wiejskie szkoły. Uczyć się w nich mogliby tylko dzieci z klas I-III. Pozostałych - przy realizacji takiego scenariusza - czekają dojazdy do większych miast. Problem nagłośnił portalparentingowy.pl, który przytacza też wypowiedź wiceministry edukacji Katarzyny Lubnauer.
- Wyobraźmy sobie, że w małej szkole pozostawiamy klasy I–III, a także grupy przedszkolne z zerówką. A w większej miejscowości gmina tworzy szkołę z klasami I–VIII, do której będą chodziły dzieci z okolicznych miejscowości. W szkole tej już jest sala gimnastyczna z prawdziwego zdarzenia, komplet nauczycieli i pełna oferta zajęć poza lekcyjnych - powiedziała "Gazecie Wyborczej" Lubnauer.
Poważny problem dla rodziców i uczniów. Chodzi o szkołę
Dziennikarka serwisu portalparentingowy.pl zwraca uwagę na trudności, związane z dojazdem do miejskich szkół. Obawy potwierdza pani Renata, z którą rozmawiał nasz dziennikarz. - Dojdzie do tego, że Alek (syn kobiety - dop. red.) będzie czekał w świetlicy na autobus lub nasz przyjazd - mówi nam mieszkanka Kaszub.
Eksperci zwracają uwagę na jeszcze jeden problem - po ograniczeniu kompetencji szkół wiejskich, w klasach będzie więcej uczniów i nauczyciel nie będzie mógł się skupić na problemach poszczególnych uczniów. Dlaczego Ministerstwo chce postawić na szkoły w miastach? Przede wszystkim przez oszczędności. - Dane z 2022 roku mówią o dodatkowych 267 mln złotych wypłaconych małym szkołom przez ministerstwo - wskazuje portalparentingowy.pl i dodaje, że to wciąż za mało.
Interesujący się tym tematem wskazują również, że ograniczenie klas w wiejskich szkołach rodzi kolejne wątpliwości - czy wobec tego warto ogrzewać puste klasy? Jedno jest pewne - uczniów na terenach wiejskich jest coraz mniej, więc zmiany są nieuniknione.