- Włosy? To mój polityczny manifest - powiedział kilka lat temu Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. Włodarz miasta zapuszcza włosy od 2015 roku, kiedy władzę w Polsce przejęła partia Prawo i Sprawiedliwość. I choć pomysł na początku wydawał się chwilową fanaberią, Karnowski w swoim postanowieniu trwa już bardzo długo.
- Włosy mają wymiar symboliczny - komentuje prezydent Sopotu. - Oczywiście, zobaczymy, co będzie dalej. Dzięki Bogu będziemy mieli większą kulturę legislacyjną, bowiem nie będzie można już przepychać ustaw nogą. Niestety jednak nadal będą rządzili ludzie, którzy łamią Konstytucję. Dlatego też włosy zostaną poddane wyłącznie pielęgnacyjnym zabiegom, nie ścinam ich - dodaje Jacek Karnowski.
Włosy, choć na co dzień nie odgrywają specjalnej roli w politycznych rozgrywkach, w tym wypadku zyskały pewnego rodzaju symboliczny charakter. Fryzurę Karnowskiego już od kilku lat śledzą nie tylko mieszkańcy kurortu, lecz także media. - Patrząc na obecny trend w sondażach, prezydent Jacek Karnowski może niedługo wyglądać jak nimfa wodna i mieć włosy do stóp - napisała na Twitterze dziennikarka Aneta Mościska.
Mimo że niedzielny wybór Polaków nie przyczynił się do zmiany fryzury, według prezydenta Sopotu ostatnie wybory i tak okazały się nie lada sukcesem. Wszystko dzięki frekwencji, która w całym kraju przekroczyła 60 procent, a w Sopocie wyniosła około 73 procent.
- W jednym z sopockich lokali, w górnym Sopocie, do urn poszło ponad 80 procent mieszkańców. To jest niewyobrażany sukces - podkreśla Karnowski.
Rekord frekwencji pobili także gdańszczanie. Tam do urn wybrało się prawie 73 procent mieszkańców, którzy w nagrodę w najbliższy weekend będą mogli za darmo odwiedzić Europejskie Centrum Solidarności czy oliwskie zoo.