- Ona (matka - przyp. red.) stała na balkonie, wcześniej wyciągnęła z mieszkania jedno dziecko. Stała i krzyczała: "Gdzie są moje dzieci, szukajcie moich dzieci", mężczyzna biegał po ulicy, po czym otworzył drzwi do klatki schodowej i wbiegł do środka" - mówiła PAP sąsiadka rodziny ze Starogardu Gdańskiego, w której mieszkaniu wybuchł pożar.