Tak Robert zabił Paulinę [REKONSTRUKCJA ZDARZEŃ]
Robert G. w bestialski sposób zamordował swoją narzeczoną Paulinę A. Matka rocznej Marcysi i trzyletniego Maksia otrzymała serię ciosów nożami, gdy jej dzieci były w domu. Przerażone maluchy widziały jej śmierć. Jak ustalili dziennikarze Super Expressu, sprawca już wcześniej mógł sprawiać zagrożenie. Jak doszło do brutalnego mordu na osiedlu Zielony Trójkąt w Gdańsku? Zobacz naszą rekonstrukcję zdarzeń, opisaną na podstawie ustaleń śledczych oraz rozmów z sąsiadami i bliskimi ofiary.
Burzliwy związek
Z informacji, do których dotarliśmy, jasno wynika, że relacja Roberta G. oraz Pauliny A. przechodziła lepsze i zdecydowanie gorsze okresy. - Związek ich miał problemy. Przez dwa lata Paulina mieszkała z rodziną. Potem on przyszedł z bukietem kwiatów i wrócili do siebie - powiedziała Super Expressowi sąsiadka mamy zamordowanej 25-latki. - Jak taka fajna i miła dziewczyna mogła pokochać taką bestię? - dodała poruszona kobieta. Paulina i Robert byli zaręczeni. Do ślubu jednak nigdy nie doszło.
Choroba i leki
Po Robercie G. mało kto mógł spodziewać się bestialskiego ataku. - Kiedyś widywał się z moim wnukiem, który teraz jest w Anglii. Sobie posiedzieli, pograli w coś - wspominała pani Maria, która mieszka nieopodal miejsca zbrodni. - Ostatnio nawet osobiście z nim rozmawiałam, bo chciałam od niego kawałek rabarbaru z korzeniem. Raz mówił, że jedzie do pracy, to jakiś remont robił, bo mieli dom sprzedać - dodała sąsiadka. - Jak Robert tu przychodził, kiedy wnuk był jeszcze w Polsce, nie widziałam, żeby rozrabiali. Jak poszli sobie gdzieś na dyskotekę, to nie wiem, co się z nimi działo - mówiła pani Maria. Od innej sąsiadki usłyszeliśmy więcej wstrząsających szczegółów niedzielnej zbrodni. - On podobno miał schizofrenię, jak jego ojciec, no i ostatnio nie brał leków - zaznaczyła kobieta.
Maczeta w dłoni
Niedzielną masakrę miało poprzedzić nietypowe zachowanie przyszłego mordercy. - Podobno wcześniej latał tutaj z maczetą, ale ja tego nie widziałam, koleżanka widziała - mówiła nam mieszkanka Zielonego Trójkąta w Gdańsku, gdzie doszło do tragedii.
Problemy z narkotykami oraz prawem
Robert G. miał spędzić jakiś czas za kratami. Był prawomocnie skazany za posiadanie narkotyków. Również w dniu morderstwa mógł pozostawać pod wpływem środków odurzających. - Zachowywał się, jakby był na jakichś prochach. We czwórkę nie mogli go obezwładnić - opowiadała naszemu korespondentowi sąsiadka zamordowanej Pauliny A.
Szok na osiedlu Zielony Trójkąt
Gdy doszło do potwornej zbrodni, większość mieszkańców zaczęła już dzień. - Było słychać krzyki. Myślałam, że chłopy będą się tłuc. A tu taka tragedia. Całą niedzielę nie mogłam spać. [...] Podobno te dzieci, jak już leżała zabita, siedziały koło niej przytulone - usłyszeliśmy od jednej z poruszonych sąsiadek.
Łzy Marcysi i Maksia
Kiedy Robert G. mordował swoją narzeczoną, dzieci Pauliny A. były w domu i obserwowały krwawą awanturę. Maksiu i Marcysia stracili najbliższą osobę w niepojętych okolicznościach. Mieli widzieć krew oraz śmierć ukochanej mamusi. W tym tygodniu córeczka tragicznie zmarłej 25-latki skończy roczek. Zamiast świętowania jej pierwszych urodzin, pogrążeni w żałobie bliscy będą musieli planować pogrzeb Pauliny.
Telefon po pomoc
Kiedy domowa awantura wymknęła się spod kontroli, 25-letnia Paulina miała wykonać jeszcze telefon do bliskiej osoby z prośbą o pomoc. Niedługo później 29-letni Robert G. wbijał noże w jej głowę.
Straszna śmierć z rąk ukochanego
To była istna masakra na osiedlu Zielony Trójkąt w Gdańsku. Sprawa brutalnego morderstwa poruszyła miliony Polaków. Na oczach dzieci 29-letni Robert G. przy użyciu noży pozbawił życia swoją partnerkę Paulinę A. Młoda kobieta miała na ciele dziesiątki ran kłutych i ciętych. Ostrza wbijano w jej głowę, szyję oraz twarz.
Szokujące zdjęcie
Dziennikarze "Super Expressu" dotarli do fotografii, której nie możemy tu opublikować, ze względu na prawa autorskie i niepewne źródło. Na zdjęciu widać leżącego na brzuchu przed posesją mężczyznę, prawdopodobnie Roberta G. Ma on na sobie tylko bokserki i skarpety. Człowiek ten dłonie ma całe we krwi, a w kajdanki zakuwa go policjant. Obok obecny jest również ratownik medyczny. Właśnie tak miało wyglądać zatrzymanie mordercy.
"Tyle wam powiem"
Podczas doprowadzenia Robert G. miał pobandażowane ręce i kask ochronny na głowie, żeby nikogo już nie skrzywdzić. Po pytaniu jednego z dziennikarzy "Dlaczego to zrobiłeś?", splunął na ziemię i odparł "Tyle wam powiem".
Dalsze losy dzieci
Udało nam się ustalić, co dzieje się obecnie z malutką Marcysią oraz jej starszym braciszkiem Maksiem. Dzieci trafiły pod opiekę babci, 48-letniej pani Joanny, mamy zamordowanej Pauliny. Mieszkają z nią w gminie Kolbudy, która jest częścią aglomeracji trójmiejskiej. Po potwornej zbrodni maluchy początkowo skierowano do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, ale dziś są już razem z pogrążoną w żałobie rodziną. Jak nieoficjalnie dowiedział się nasz korespondent, babcia prawdopodobnie będzie się starała o status opiekuna prawnego obojga wnucząt.
Jaki będzie wyrok?
Śledztwo w sprawie brutalnego zabójstwa przy ulicy Zielony Trójkąt prowadzą mundurowi Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku pod nadzorem prokuratora. Robertowi G. grozić będzie dożywocie.