- Gdańsk jest szczodry, Gdańsk dzieli się dobrem, Gdańsk chce być miastem solidarności. To jest cudowny czas dzielenia się dobrem. Jesteście kochani. Gdańsk jest najcudowniejszym miastem na świecie. Dziękuję wam - powiedział chwilę przed atakiem Paweł Adamowicz, gdy stał na scenie zlokalizowanej przy Złotej Bramie w centrum miasta.
Około godziny 20 rozpoczęło się odliczanie do tradycyjnego "światełka do nieba". Wówczas na scenę wkroczył zamachowiec, który zadał prezydentowi Gdańska kilka ciosów nożem. Następnie przez kilkadziesiąt sekund, z nożem w ręku, chodził po scenie. - Siedziałem niewinny w więzieniu - mówił do mikrofonu. - Platforma Obywatelska mnie torturowała. Dlatego właśnie zginął Adamowicz.
Paweł Adamowicz został ciężko ranny. Trafił do szpitala, gdzie przeszedł pięciogodzinną operację. Zmarł 14 stycznia. Miał 53 lata. Po jego śmierci w całej Polsce odbywały się liczne zgromadzenia, których uczestnicy chcieli upamiętnić zamordowanego prezydenta Gdańska. W urzędach wystawiano księgi kondolencyjne. Włodarz spoczął w Bazylice Mariackiej.
Czytaj też: Kartka z kalendarza zamordowanego Pawła Adamowicza. W oczy rzuca się jeden szczegół
Zamachowiec w chwili ataku miał 27 lat. Jak ustalił reporter "Interwencji", Stefana W. wychowywał się w rodzinie wielodzietnej, ukończył szkołę podstawową i nigdy nie pracował. - Lubił i stosował przemoc do tego stopnia, że z jego usług korzystał światek przestępczy, zażywał narkotyki, nienawidził władzy i miał dwie osobowości - dowiedziała się "Interwencja". Czytaj więcej tutaj: Okrutna śmierć Pawła Adamowicza. Jak Stefan W. spędza drugą rocznicę morderstwa? Wciąż nie został skazany!
Nadal nie udało się ustalić śledczym, czy zamachowiec w chwili ataku był poczytalny. Prokuratura powołała trzeci już zespół biegłych. Śledztwo przedłużono do 13 kwietnia 2021 roku.