Można powiedzieć, że ktoś miał "wyjątkową" imprezę sylwestrową. Ta historia imprezowicza o mało jednak nie skończyła się tragicznie.
- 1 stycznia patrol dostał zgłoszenie, że na pętli autobusowej przy ulicy Słupskiej widziano mężczyznę, który może potrzebować pomocy. Ów ktoś miał sprawiać wrażenie nietrzeźwego i zupełnie zdezorientowanego. Mundurowi natychmiast pojechali na miejsce. Na pętli jednak nikogo takiego nie było - relacjonuje Wojciech Siółkowski z gdańskiej Straży Miejskiej.
Funkcjonariusze przeszukali teren pobliskich garaży, ale i tam nie znaleźli mężczyzny. Nie dali jednak za wygraną, a ich determinacja najprawdopodobniej pozwoliła na uniknięcie tragedii.
- Intuicja podpowiedziała strażnikom, by rzucić okiem na tory kolejowe, które biegną tuż obok. Funckjonariusze zauważyli, że ktoś leży na szynach, po których co kilka chwil przejeżdżają w kierunku Gdyni pociągi Szybkiej Kolei Miejskiej - opisuje Siółkowski.
Mundurowi chcieli szybko ściągnąć mężczyznę z torów, ale tu pojawiły się problemy. Okazało się, że jego stopa zaklinowała się między szynami. Po dłuższej szamotaninie udało się ją wyswobodzić i mężczyzna był wolny.
29-latek był pijany i tłumaczył się dość osobliwie. - Powiedział funkcjonariuszom, że minioną noc spędził na imprezie sylwestrowej. Nie miał pojęcia, co robił na torach i w jaki sposób się na nich znalazł.
Po imprezowicza przyjechała chwilę później narzeczona.