Spis treści
- Wiktoria o szczepieniu i zakażeniu koronawirusem
- Ekspert odpowiada na najbardziej nurtujące pytania
- Jak można zarejestrować się na szczepienie przeciw COVID-19?
Wiktoria o szczepieniu i zakażeniu koronawirusem
Super Express: Tuż przed weekendem otrzymałaś informację o pozytywnym wyniku testu na COVID-19. Zacznijmy od tego, jak się czujesz. Jak znosisz chorobę? Jakie masz objawy?
Wiktoria, zaszczepiona studentka Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego: Teraz czuję się już nieco lepiej niż na początku. Nadal nie mam smaku i węchu. Doszły też bóle stawów, szczególnie biodrowych. Zaczęło się ogólnym osłabieniem organizmu. To były objawy typowo przeziębieniowe, czyli katar, zmęczenie, rozbicie. Stopniowo zaczyna mi się poprawiać.
Całkiem niedawno przyjęłaś pierwszą dawkę szczepionki. Czy dodatni wynik testu był zaskoczeniem?
Brzmi to paradoksalnie, że otrzymałam pozytywny wynik około tydzień po szczepieniu. Byłam już uradowana, a jednak zachorowałam. Ale miałam świadomość, że jest to możliwe, bo szczepionka zaczyna działać dopiero po jakimś czasie. To nie podlega żadnej wątpliwości. Warto też pamiętać, że preparat od Pfizera działa w pełni po przyjęciu dwóch dawek. Ja jestem po pierwszej z nich. Możliwe, że zaraziłam się tuż przed szczepieniem lub w podobnym czasie, może nawet tego samego dnia. Rozstrzygnięcie tej kwestii jest teraz trudne.
Jak przebiegło szczepienie? Możesz to opisać krok po kroku?
Wszystko poszło bardzo sprawnie. Najpierw dostałam informację, że mogę się zapisać. Rejestrowałam się przez internet. Wyznaczono mi konkretny termin. Pojawiłam się na miejscu o podanej godzinie. Nie mam prywatnej drukarki, dlatego musiałam odebrać formularz i odpowiedzieć w nim na pytania, które kwalifikują do szczepienia. Gdybym posiadała drukarkę, poszłabym do lekarza z wypełnionym wcześniej formularzem. Ten etap również przebiegł bezproblemowo. Nie miałam wtedy żadnych objawów. Czułam się zdrowa, więc nie było żadnych przeciwwskazań. Stanęłam w kolejce, jednak sporo stanowisk otwartych, więc szybko mnie zaszczepiono. Później musiałam jeszcze zostać pod obserwacją przez kilkanaście minut. Po tym czasie, gdy wszystko było w porządku, mogłam wrócić do domu. Nie wiem jeszcze, kiedy będą mogła przyjąć drugą dawkę szczepionki. Nie rozmawiałam do tej pory z lekarzem. Kiedy tylko okaże się to możliwe, z pewnością dokończę proces szczepienia.
Twój przypadek z pewnością zainteresuje internautów, wśród których nie brakuje szczepionkowych sceptyków. Co poradziłabyś wahającym się pacjentom?
Niektórych trudno będzie przekonać, ale musimy zaufać ekspertom. Nie bójmy się, bo ryzyko ciężkich powikłań jest znikome. Jakiekolwiek leki przyjmujemy, zawsze występuje pewne ryzyko pojawienia się skutków ubocznych. To jednak nie znaczy, że powinniśmy przestać korzystać z osiągnięć medycyny. Jeżeli duża część społeczeństwa się zaszczepi, być może niebawem wrócimy do normalności. Chyba wszyscy tego chcemy, prawda? Po przyjęciu szczepionki oczywiście nadal należy uważać na siebie i innych. Pamiętajmy o tym.
Ekspert odpowiada na najbardziej nurtujące pytania
Super Express: Jak to możliwe, że u osoby zaszczepionej wykryto COVID-19? Mogła zarazić się wcześniej? Jakie scenariusze wydają się Panu w tym przypadku najbardziej prawdopodobne?
Dr hab. n. med. Tomasz Smiatacz: Podkreślenia wymaga fakt, że szczepionka sama w sobie nie zawiera niczego żywego. Szczepionka nie ma w sobie wirusa SARS-CoV-2. Nie ma w niej niczego, co jest w stanie się namnażać i replikować, co byłoby zdolne do zakażenia osoby szczepionej. Sam fakt zakażenia nie jest następstwem podania szczepionki. Należy też podkreślić, że w przebiegu zakażenia dodatni test, następujący po wystąpieniu pierwszych objawów, wynika z biologii zakażenia oraz logistyki pobrania wymazu. Jest to więc zupełnie normalne zjawisko. Scenariusz, który wydaje mi się najbardziej prawdopodobny wygląda następująco. Szczepionka w jakikolwiek sposób zaczyna nas chronić nie wcześniej niż po dwóch tygodniach od podania pierwszej dawki. To bardzo wyraźnie widać w badaniach szczepionki firmy Pfizer. Przed dniem dwunastym jest zbyt mało czasu, żeby układ odpornościowy mógł zdążyć zareagować i wytworzyć odpowiednie mechanizmy. Co więcej, pełną ochronę po szczepieniu, w rozumieniu 95-procentowej redukcji ryzyka zakażenia, uzyskujemy dopiero tydzień po drugiej dawce. W Polsce chyba jeszcze nie ma takich pacjentów. Pełne działanie ochronne otrzymujemy tydzień po podaniu drugiej dawki. Docierają do mnie informacje o osobach z otoczenia, u których doszło do zakażenia już po zaszczepieniu. Nie należy więc rozluźniać rygoru, pomimo podania pierwszej dawki. Nie powinniśmy nabierać pozornego poczucia bezpieczeństwa. Nie ma 100-procentowo skutecznej szczepionki. One redukują nam ryzyko zakażenia, ale nie do zera. Nie zapominajmy o tym.
Czy i kiedy Wiktoria będzie mogła przyjąć drugą dawkę szczepionki? Jak powinna wyglądać teraz cała procedura?
Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Producent mówi, że należy odczekać przed pierwszą czy drugą dawką szczepienia do momentu upływu dwóch tygodni od ustąpienia objawów infekcji. Tu chodzi głównie o to, by efekt szczepienia był optymalny, jak najlepszy. Oczywiście nikt nie prowadził prac nad tym, co dzieje się w układzie immunologicznym u osoby, która najpierw została zakażona, a później otrzymała szczepionkę. Zapewne ilość antygenów wirusowych produkowanych w przebiegu zakażenia jest wielokrotnie większa niż te, które otrzymujemy w wyniku szczepienia. Dwa scenariusze wydają się możliwe. Osoba, która przechorowała COVID-19 może nabyć odporność pochorobową. Większość osób takową nabywa, choć istnieją obawy, czy nie zaniknie ona po upływie dwóch lub trzech lat, w dalszym horyzoncie czasowym. Druga możliwość to dokończenie rozpoczętego szczepienia, podanie drugiej dawki. Należałoby to jednak opóźnić, żeby dać te dwa tygodnie organizmowi po ustąpieniu objawów. Generalne zasady mówią, że można nieco wydłużać odstępy między dawkami szczepionki. Nieco, czyli o kilka dni lub kilka tygodni, nie dłużej. Są to jednak ogólne zasady, a nikt nie umie odpowiedzieć, jak będzie to wyglądać w tym przypadku. Potencjalnie dokończenie szczepienia można uznać za "wariant B". Jak to wszystko będzie przebiegało? Jak zareaguje układ odpornościowy? Tego nie wiemy, bo takich prac po prostu jeszcze nie ma.
Jak długo może chronić pacjenta stosowana w Polsce szczepionka firmy Pfizer?
Niestety, nie znamy jeszcze dokładnej odpowiedzi. To jedno z najważniejszych pytań w obecnej medycynie. Wydaje się, że możemy oczekiwać chronienia dłuższego niż po zakażeniu naturalnym. W poprzednich pandemiach koronawirusowych odporność pochorobowa wygasała po około dwóch lub trzech latach. Obawiamy się, że teraz będzie podobnie w przypadku SARS-CoV-2. Informacje, które mamy po podaniu pierwszych szczepionek testowych przed kilkoma miesiącami, mówią o tym, że tempo spadku przeciwciał po szczepionce jest wolniejsze niż po zachorowaniu naturalnym na COVID-19, a poziomy przeciwciał neutralizujących są wyższe. Możemy się więc spodziewać, że tak wypracowana odporność będzie nas chronić przez co najmniej kilka lat, być może nie do końca naszego życia. Ale tak naprawdę odpowiedź poznamy dopiero w najbliższych latach. Trzeba uzbroić się w cierpliwość.
Wiele osób wciąż zastanawia się, czy przyjąć szczepionkę. Co Pan, jako ekspert w temacie chorób zakaźnych, chciałby im teraz powiedzieć?
Przeanalizujmy i porównajmy ryzyko związane z zaszczepieniem się oraz ryzyko związane z rezygnacją ze szczepienia. Spójrzmy na konkretne dane. Ryzyko śmierci w wyniku przechorowania potwierdzonego objawowego COVID-19 wynosi w Polsce około 3 procent. Ryzyko śmierci w wyniku COVID-19 u wszystkich, nawet u osób bezobjawowych, to 3 promile. W przypadku szczepienia, ryzyko wystąpienia stanu zagrażającego życiu, jakim jest wstrząs anafilaktyczny, a to jedyna poważna i niepożądana reakcja uboczna, dotyka mniej niż 1 na 100 tysięcy pacjentów. Wyciągnięcie stosownych wniosków zostawiam Państwu.
Jak można zarejestrować się na szczepienie przeciw COVID-19?
Odpowiedź znajdziesz w artykule Szczepienie przeciw koronawirusowi. Jak się zgłosić i zarejestrować? [INFORMATOR].