33-latek zmarł w szpitalu w Gdyni. Zostawili go tam znajomi
Dwaj mężczyźni, którzy przywieźli do szpitala w Gdyni nieprzytomnego mężczyznę, nie przyczynili się do jego śmierci - informuje Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Śledczy wszczęli w tej sprawie postępowanie w czwartek, 11 lipca, gdy placówka im. św. Wincentego a Paulo przyjęła poszkodowanego. Lekarzom przekazali go 45-latka i jego znajomy, prosząc o pomoc, ale po tym jak zajęli się nim medycy, obaj odjechali. Jeden z nich, mieszkaniec powiatu puckiego, został namierzony dzięki nagraniu z monitoringu, a następnie zatrzymała go policja.
Okazało się, że mężczyźni tego samego wieczora wspólnie biesiadowali, ale w czasie suto zakrapianej imprezy 33-latek nagle źle się poczuł. 45-latek, jako że sam nie miał samochodu, razem ze swoim znajomym zawiózł chorego go do szpitala. Dalsza część tekstu poniżej.
Po przeprowadzonej w poniedziałek, 15 lipca, sekcji zwłok biegły nie był w stanie określić bezpośredniej przyczyny zgonu, dlatego będziemy musieli zaczekać na wyniki badań toksykologicznych i histopatologicznych. Mamy jednocześnie podejrzenie, że u denata doszło do ostrego zapalenia wątroby - wyjaśnia w rozmowie z "Super Expressem" Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Listen on Spreaker.