Gdynia. Szukał ciała żony kilka lat, bo złożył jej obietnicę. Zginęła w największej katastrofie na Bałtyku

i

Autor: Accident Investigation Board Finland/domena publiczna/Wikimedia Commons Piotr Barasiński z Gdyni szukał ciała swojej żony kilka lat, bo obiecał jej, że jeśli umrze przed nim, pochowa ją w rodzinnej Uppsali. Kobieta zginęła w największej katastrofie na Bałtyku po II wojnie światowej, gdy zatonął prom "Estonia" (na zdjęciu łódź ratunkowa, którą odnaleziono po zatonięciu statku)

Gdynia. Szukał ciała żony kilka lat, bo złożył jej obietnicę. Zginęła w największej katastrofie na Bałtyku

2020-12-10 21:26

Kanał Discovery wraca do największej katastrofy na Bałtyku po II wojnie światowej i jednej z największych w historii, nie licząc okresu wojen. W nocy z 27 na 28 września 1994 r. zatonął tam prom pasażersko-samochodowy "Estonia", w czego wyniku śmierć poniosło 852 osób. Jedną z ofiar śmiertelnych była żona Piotra Barasińskiego z Gdyni, który szukał jej ciała kilka lat, bo złożył jej obietnicę.

Zatonięcie promu pasażersko-samochodowego "Estonia" to największa katastrofa na Bałtyku po II wojnie światowej i jedna z największych w historii, nie licząc okresu działań wojennych. W wyniku zatonięcia statku, do którego doszło w nocy z 27 na 28 września 1994 r. u wybrzeży Finlandii, śmierć poniosły 852 osoby, w tym trzej Polacy z orkiestry Henryka Goja.

Większość utonęła lub zmarła z powodu długiego przebywania w wodzie o niskiej temperaturze, która miała wtedy nie więcej niż 10 stopni. Zginęły wszystkie dzieci poniżej 12. roku życia, a uratowało się 137 osób - przeważnie młodzi mężczyźni w dobrej kondycji. "Estonia" płynęła z Tallina do Sztokholmu trasą, którą pokonywała codziennie, wypływając ze stolicy Estonii zawsze o godz. 19. Na jej pokładzie w dniu największej katastrofy na Bałtyku znajdowała się wtedy Carita Charloth Barasinski. 29-letnia Szwedka była żoną Piotra Barasińskiego z Gdyni, Polaka, który wyemigrował do Szwecji.

Barasiński szukał ciała żony przez kilka lat, bo złożył jej obietnicę, że jeśli kobieta umrze przed nim, pochowa ją w rodzinnej Uppsali w Szwecji. Pieniądze z ubezpieczenia przeznaczył na zorganizowanie ekspedycji, po tym jak zawiodły jego prośby kierowane do Ambasady Szwecji w Polsce oraz tamtejszego ministra sprawiedliwości i premiera. Interwencje dyplomatyczne były niezbędne, dlatego że zarówno Estonia, Finlandia, jak i Szwecji nie wyraziły zgody, by w rejonie wraku prowadzono jakiekolwiek poszukiwania.

Urodzony w Gdyni mężczyzna wynajął w lipcu Polskie Ratownictwo Okrętowe, korzystając z pomocy niemieckiej dziennikarki Jutty Rabe. W akcji brał udział m.in. znany nurek z Gdańska Jerzy Janczukowicz (zmarł w tym roku-przyp.red.), z którym skontaktował się Barasiński.

- (...) Poprosił, żebym odnalazł jej ciało. Powiedział mi, jak wyglądała i że była ubrana w czerwoną kurtkę. Podczas oględzin wraku automatyczna kamera natrafiła na jej zwłoki. Wyglądała tak, jak ją opisał, była ubrana w tę kurtkę, o której mówił. Miałem zejść do wraku i wydobyć jej ciało. Niestety władze nie godziły się na to, doszłoby do precedensu, bo wówczas rodziny pozostałych ofiar domagały by się tego samego. Wówczas było to niemożliwe - wspomina Janczukowicz w rozmowie z trojmiasto.pl.

W akcji poszukiwania ciała żony Barasińskiego przeszkadzał ponadto jeden ze szwedzkich lodołamaczy, który celowo wzburzał wodę, by utrudnić całej ekipie nurkowanie. Pochodzący z Gdyni Polak musiał się wycofać, choć przez kolejne lata nie ustawał w wysiłkach, by zorganizować kolejną ekspedycję. Na przeszkodzie ciągle stawały jednak przepisy dotyczące katastrofy "Estonii", które w 2000 r. ratyfikowała też Polska. Barasiński zmarł na nowotwór w 2006 r. Został pochowany na cmentarzu w Uppsali w Szwecji, gdzie wybudował symboliczny nagrobek na pamiątkę swojej żony, której złożył wzruszającą obietnicę.

Lis o DRAMATYCZNYCH chwilach: "Gdy zawisłem na włosku". Ujawnił, co powiedział tuż po przebudzeniu

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki