Dramat kobiety trwał pięć lat, z czego prawie dwa spędziła w piwnicy, więziona przez męża. Zanim udało jej się uciec z domu przez długi czas była regularnie maltretowana fizycznie i psychicznie. Mąż wypuszczał ją tylko, gdy dom odwiedzał ktoś z rodziny. Mariusz Sz. molestował również ich 4-letnią córkę. Gdy w 2011 roku kobieta uciekła, wstrząsającą sprawę w Dużym Formacie opisała Katarzyna Włodkowska, trójmiejska dziennikarka Gazety Wyborczej.
W późniejszych latach "polski Fritzl" poznał kolejną kobietę, nad którą znęcał się od 2012 do 2016 roku. W tym czasie pokrzywdzona odbijała się od ściany, szukając pomocy i sprawiedliwości w Prokuraturze Rejonowej w Pucku. Mimo szczegółowych wyjaśnień złożonych wraz z córkami, śledczy trzykrotnie odmówili wszczęcia postępowania. Skandaliczną decyzję zmieniono dopiero w lutym 2016 roku na wniosek sądowego kuratora. Do Sądu Okręgowego w Gdańsku akt oskarżenia skierowano w listopadzie ubiegłego roku.
Prokuratura Krajowa przyjrzała się wszelkim zaniechaniom. Wydany komunikat mówi, że "Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej bada, czy prowadzący kolejno śledztwo asesor Małgorzata K. i zastępca Prokuratora Rejonowego w Pucku Bartłomiej K. są winni przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków. Chodzi o przestępstwo z art. 231 par. 1 Kodeksu karnego, które jest zagrożone karą do trzech lat pozbawienia wolności".
Mariusz Sz. nie przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia sprzeczne z ustaleniami. Dzisiaj (21 czerwca) za zamkniętymi drzwiami w Sądzie Okręgowym w Gdańsku ogłoszono wyrok skazujący go na karę łączną 25 lat pozbawienia wolności. Co więcej, mężczyzna ma zakaz zbliżania się do żony i dzieci. Zasądzono dla nich również odszkodowanie.