Zaginięcie Iwony Wieczorek. Są świadkowiekłótni 19-latki z biznesmenem?
Dwie dziewczyny pokrzywdzone w aferze pedofilskiej związanej z Zatoką Sztuki w Sopocie miały być świadkami kłótni Iwony Wieczorek ze znanym trójmiejskim biznesmenem - to informacje, do których dotarła Gabriela Jatkowska z I.pl. Mężczyzna sam miał być później powiązany z okrytym złą sławą lokalem, a w czasie zdarzenia zaginiona 19-latka rzekomo groziła mu ujawnieniem informacji o organizowaniu podejrzanych imprez, w których brały udział nieletnie dziewczyny. Czy tak rzeczywiście było? Kobietom pomagał ksiądz Krzysztof, wikariusz jednej z parafii pod Gdańskiem, który kilka miesięcy temu został znaleziony martwy. Jak wynika z ustaleń prokuratury, duchowny popełnił samobójstwo. Zanim doszło do tragedii, angażował się w działania na rzecz dziewczyn, które miały być ofiarami Krystiana W., znanego jako "łowca nastolatek". Dwa lata temu odwiedził prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego.
- Ksiądz przyszedł do mnie, był bardzo roztrzęsiony i mówił, że opiekuje się jakimiś dziewczynami pokrzywdzonymi przez „Krystka”. Szczególnie jedna bardzo się bała, szukał dla niej ochrony, mówił wręcz, że musi ją ukryć. Poradziłem mu wówczas, by udał się z tym do prokuratury. Z tego co wiem, tak właśnie zrobił - mówi samorządowiec dla I.pl.
Tajemnicze okoliczności śmierci księdza
W tym samym roku ksiądz Krzysztof miał zaprzestać współpracy ze stowarzyszeniem, które tak jak on pomagało innym. Był bardzo chwalony za współpracę z młodzieżą, z którą potrafił złapać dobry kontakt, nie unikając jednocześnie poruszania trudnych tematów. Dwa lata temu duchowny odsunął się jednak na bok i nie wyjaśnił powodów swojej decyzji. Pomagał nie tylko ww. dziewczynom, ale starał się dotrzeć do jak największej liczby nastolatek poszkodowanych w aferze pedofilskiej w Sopocie. Dwa dni przed śmiercią zorganizował spotkanie z okazji 20-lecia święceń kapłańskich.
- Bawili się dobrze, był zadowolony, że impreza fajnie wyszła. Trwała ona do późnego wieczora. Następnego dnia niewiele z nim rozmawiałem. Wcześniej nie było żadnych przesłanek. Może był nieco bardziej zamknięty w sobie, zrzucał to na karb zmęczenia. Nic nie zwiastowało tej tragedii, więc to może wzbudzać jakieś podejrzenie. Ale było prowadzone śledztwo prokuratorskie, ono niczego nie wykazało. Nikogo w dniu zabójstwa u księdza nie było, widziałem także zabezpieczony do tej sprawy monitoring – mówi w rozmowie z I.pl proboszcz parafii, w której pełnił posługę ksiądz Krzysztof.