Do tego koszmarnego wypadku doszło w piątek (18.10) w Borkowie (powiat gdański) na remontowanym odcinku S7 w kierunku Gdyni. Brało w nim udział 21 pojazdów, dwa z nich spłonęły. Śmierć poniosły cztery osoby, a 15 osób zostało rannych. Wszystkie ofiary śmiertelne tego tragicznego wypadku to dzieci.
Policja zatrzymała 37-letniego kierowcę ciężarówki. Mężczyzna był trzeźwy, a w jego organizmie nie wykryto subtancji psychoaktywnych. Kierowca nie używał też telefonu w czasie jazdy. W chwili zderzenia z innymi pojazdami tir poruszał się z prędkością 89 km/h. Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku poinformował, że pojazd wytracił prędkość do 0 km/h w ciągu 10 sekund. - Oznacza, to że pojazd wytracił prędkość nie na skutek hamowania, a na skutek uderzenia w poprzedzające go samochody oraz barierę energochłonną - stwierdził Mariusz Duszyński.
Karambol na S7. Mateusz M. nie przyznaje się do winy
Mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób i mieniu wielkich rozmiarów. Podejrzany w trakcie przesłuchania w prokuraturze nie przyznał się do zarzutu i odmówił składania wyjaśnień. Odpowiadał jedynie na pytania swoich obrońców. Sąd zastosował wobec mężczyzny środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji polegającego na stawiennictwie siedem razy w tygodniu w jednostce policji właściwej ze względu na miejsce zamieszkania podejrzanego. We wtorek (22.10) skontaktowaliśmy się z adwokatem Mateusza M. Chcieliśmy usłyszeć wersję wydarzeń przedstawioną przez 37-latka. - Na pewno nie w tej chwili, bo jego stan psychiczny na to nie pozwala - usłyszeliśmy.
Czytaj też: Dlaczego kierowca ciężarówki z S7 nie został aresztowany? Jest wyjaśnienie
Policjanci apelują o pomoc w poszukiwaniu świadków karambolu na S7, w którym zginęły cztery osoby. - Być może na nagraniu z kamery samochodowej został zarejestrowany szczegół, który pomoże w ustaleniu przebiegu zdarzenia - podała we wtorek Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku.
Według relacji strażaków, z którymi rozmawiał Onet, to największa drogowa katastrofa od 1994 roku. Wówczas w wypadku autobusu w Gdańsku Kokoszkach zginęły 32 osoby, a ponad 40 zostało rannych.