Karambol na S7 pod Gdańskiem. Mateusz M. prosi o wybaczenie
Mateusz M., domniemany sprawca karambolu na S7 w Borkowie pod Gdańskiem, udzielił wywiadu reporterce "Faktów" TVN Renacie Kijowskiej. Rozmowa odbyła się w kancelarii obrońcy 37-latka. Zarówno mężczyzna, jak i towarzysząca mu żona, Anna, powiedzieli, że przepraszają i proszą rodziny ofiar o wybaczenie. Kobieta dodaje, że ona i jej mąż sami pochowali dziecko, natomiast teraz wychowują córkę, gdy jest w wieku ofiar tragedii.
- My jesteśmy rodzicami, którzy też pochowali dziecko, i wiem, że nie ma takich słów, które przyniosą ulgę. Być może kiedyś znajdą w sobie tyle siły, żeby spróbować w pewnym sensie nam wybaczyć - powiedziała żona Mateusza M. na antenie "Faktów" TVN.
Mateusz M. dodaje, że gdyby mógł cofnąć czas, to zrobiłby "cokolwiek innego". Sam przyznaje, że nie wie, co się wydarzyło 18 października na S7.
- Głuchy dźwięk rozbijanych aut, jedno za drugim. Oczywiście, że nikomu nie chciałem krzywdy zrobić. Sam przed sobą nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Nie wiem, co się zadziało - mówi 37-latek.
W piątek, 25 października, prokuratura poinformowała, że złożyła zażalenie na decyzję sądu o braku tymczasowego aresztu dla podejrzanego o spowodowanie karambolu na S7. Śledczy poinformowali ponadto, że w miejscu wypadku obowiązywało graniczenie prędkości do 50 km/h - wcześniej podawano, że było to 80 km/h. Według ustaleń prokuratury Mateusz M. jechał z prędkością 89 km/h.