Karambol na S7 zabrała życie czwórce małych dzieci! Ich uśmiechy pozostaną tylko na zdjęciach
Śmierć dzieci jest wyjątkowo bolesna, trudna do zaakceptowania, dlatego wypadek zaliczono do najtragiczniejszych w ostatnim 30-leciu.
- Cała czwórka w jednej sekundzie stracili życie – mówił wyraźnie przejęty biskup elbląski Jacek Jezierski podczas mszy św. na pogrzebie rodzeństwa, Elizy i Tomka, w Malborku. Symboliczne wypuszczenie białych baloników w niebo przy opuszczaniu białych trumienek do mogił poruszyło wszystkich, bez wyjątku żałobników.
Ranni w wypadku powoli dochodzą do siebie. Kilkoro przeszło poważne operacje ratujące życie. Tymczasem trwa intensywne śledztwo, mające wyjaśnić okoliczności katastrofy. Kierowca ciężarówki, 37-letni Mateusz M., właściciel firmy transportowej z Mazowsza, twierdzi, że nie pamięta przebiegu zdarzenia. Był trzeźwy, nie używał telefonu komórkowego, a badania nie wykazały zabronionych substancji w jego krwi.
Co zatem poszło nie tak? Śledczy ustalili, że ciężarówka przez 10 sekund nie zwalniała, uderzając w kolejne pojazdy, aż zatrzymała się na barierze energochłonnej.
- Oznacza to, że pojazd wytracił prędkość nie w trakcie hamowania, a na skutek uderzenia w poprzedzające go samochody oraz barierę energochłonną. Dlatego czas hamowania był tak długi – wyjaśniał w prokurator Mariusz Duszyński.
Czy można było uniknąć tej tragedii? Droga, na której doszło do wypadku, od lat jest w przebudowie: wąska, pełna znaków, nieoświetlona. Kiedy jedziemy nią już po wypadku, mamy poczucie chaosu i zagubienia. Kierowca, który wyruszył spod Warszawy, nie był prawdopodobnie przygotowany na duży ruch w nieznanym sobie miejscu, na obwodnicy Gdańska, po godz. 23. Nie przewidział, że znajdą się tam dziesiątki aut z kibicami wracającymi z meczu Lechii Gdańsk z Legią Warszawa.
Ale czy to go może w jakimś stopniu usprawiedliwiać? Pytania się mnożą. Dlaczego w ciężarówce zawiodły systemy bezpieczeństwa, czy ktoś wyłączył je, bo mu przeszkadzały w jeździe? Czy szofer zasnął w czasie jazdy? Śledztwo nie będzie łatwe i szybkie. Ale powinno prowadzić do konkretnych wniosków i zaleceń na przyszłość.
Tragedia 7-letniego Nikodema, 10-letniego Mikołaja oraz 9-letniej Elizy i 12-letniego Tomka nie mogą pójść na marne.