Ochrona i bezpieczeństwo uczestników koncertu „Gdańsk dla Orkiestry” należały do Agencji Ochrony Tajfun. Stanowisko dyrektora do spraw bezpieczeństwa i BHP pełnił Dariusz S. W czasie koncertu 13 stycznia 2019 roku był także jednym z pracowników ochrony. Zatrzymano go już 21 stycznia. Zarzucono mu popełnienie dwóch czynów. Chodzi o składanie fałszywych zeznań oraz podżeganie do tego innej osoby, a także posiadanie bez wymaganego zezwolenia broni palnej - broni gazowej oraz 9 sztuk naboi alarmowych, stanowiących amunicję do broni palnej. Przedmioty te znaleziono podczas przeszukania w dniu zatrzymania.
- Bezpośrednio po zdarzeniu i zatrzymaniu sprawcy przekazał policjantom identyfikator z napisem MEDIA. Poinformował ich, że Stefan W. posłużył się plakietką w celu wejścia na scenę. Jak ustalono, faktycznie nie miało to miejsca - przekazała Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Dariusz S. był dwukrotnie przesłuchiwany w charakterze świadka. Dwa dni po ataku na prezydenta Gdańska miał skłamać, że nigdy nie widział tego identyfikatora i nie przekazywał go funkcjonariuszom. Po kolejnych dwóch dniach ponownie zeznał nieprawdę. Tym razem powiedział, że nie pamięta okoliczności przekazania identyfikatora.
Polecany artykuł:
- Jak ustalono, przed drugim przesłuchaniem, w dniach 16 i 17 stycznia 2019 roku, Dariusz S. kontaktował się ze wskazanym przez siebie pracownikiem, nakłaniając go do złożenia zeznań. Miały one potwierdzić jego wersję, przedstawioną następnie w trakcie drugiego przesłuchania - informowała przed miesiącem rzeczniczka gdańskiej prokuratury.
W środę (7 sierpnia) były policjant przyznał się przed sądem do winy. - Przyznaję się do wszystkich zarzucanych czynów, ale nie chciałbym próbować wyjaśniać tego, co się stało. Po prostu nie potrafię, spanikowałem. I tego, w jaki sposób ja zakupiłem ten pistolet, nie pamiętam. Wydaje mi się, że przez internet, ale nie jestem w stanie powiedzieć dokładnie, skąd. Ale nabyłem ten pistolet i był moją własnością - cytuje Dariusza S. Radio Gdańsk. Podejrzanemu grozi nawet osiem lat więzienia.