Zaginięcie Iwony Wieczorek. Świadkowie badani wariografem kłamali?
Jak informuje "Superwizjer" TVN, świadkowie ws. zaginięcia Iwony Wieczorek, tj. ok. 40 osób, miało kłamać w czasie badania wariografem. Taką informację ujawnił anonimowo w reportażu Jakuba Stachowiaka i Łukasza Frątczaka śledczy z Gdańska. To oczywiście nie wszystkie osoby przesłuchiwane w tej sprawie, ale wszystkie z grona kluczowych świadków, co znaczy, że żadna nie mówiła prawdy. Co więcej, według autorów programu w czasie postępowania popełniono wiele błędów, do których zalicza się m.in. brak zabezpieczenia monitoringu z klatki bloku, gdzie mieszkała Wieczorek, który miał zostać skasowany, brak zabezpieczenia wszystkich billingów rozmów i przesłuchanie ochroniarza znajdującego się nieopodal hotelu dopiero kilka lat po zaginięciu 19-latki. W reportażu przypomniano ponadto treść SMS-ów, jakie feralnej nocy wysyłała zaginiona, której mają być kluczowe dla wyjaśnienia tego, co stało się w nocy z 16 na 17 lipca 2010 r. Wśród wiadomości, które trafiły do znajomych dziewczyny przed jej zniknięciem, były m.in.:
- "O gówno mnie zaczepiają" - takiego SMS-a otrzymała Adria, koleżanka Wieczorek, o godz. 3.33;
- Z kolei o godz. 3.47 19-latka napisała do Kamila D. z prośbą o kontakt, ale ten odpowiedział tylko: "A co się stało pijaku?";
- Dwie minuty później nastolatce rozładował się telefon, choć wiadomo, że chwilę wcześniej dzwoniła do Pawła P., swojego znajomego, który usłyszał kilka miesięcy temu zarzut utrudniania śledztwa w sprawie zaginięcia dziewczyny.
Jak informuje "Superwizjer", postępowanie dotyczące Iwony Wieczorek ponownie nabrało tempa kilka miesięcy temu, gdy zajęła się nim Prokuratura Krajowa w Krakowie i tamtejszy oddział "Archiwum X". To jej śledczy Piotr Krupiński miał zlecić przeszukanie terenu dawnej Zatoki Sztuki w Sopocie. Z kolei jeden z byłych policjantów powiedział w reportażu, że Teodor N., który zgłosił się na policję po publikacji nagrania z "mężczyzną z ręcznikiem", nie jest poszukiwanym przez organy ścigania człowiekiem. W programie pojawia się również wypowiedź mamy zaginionej 19-latki, która zwraca uwagę, że do tej pory nie wiadomo, o co pokłóciła się ze znajomymi jej córka - to właśnie z tego powodu miała wcześniej sama opuścić Dream Club w Sopocie i udać się w drogę do domu.