- On nie był szczery. Nie podobał mi się. Miał takie wężowe spojrzenie. Kasia poza nim świata nie wiedziała. Mówiła do niego "kochanie". Przytulała się do niego, kiedy tylko mogła. Nie mogę w to uwierzyć, że ona nie żyje - mówi naszym dziennikarzom jedna z mieszkanek bloku na gdyńskim Oksywiu. To budynek z wielkiej płyty. Większość jego mieszkańców mieszka w nim od zawsze. Wśród nich była Katarzyna K. (+43 l).
- Ona miała luksusowe mieszkanie. To było po jej rodzicach. On się do niej wprowadził. W tym tygodniu była wizja lokalna. Policja przyjechała z tym Andrzejem. Chodzili od mieszkania do mieszkania i pytali. Co mogłem im powiedzieć? To co panu. Gdyby człowiek wiedział, że on może taką rzecz zrobić, to by interweniował - mówi "Super Expressowi" jeden z sąsiadów.
48-letni Andrzej - partner lubianej przez wszystkich kobiety - w niedzielę rano zgłosił się na komisariat policji w Gdyni. Był pijany. We krwi buzowały ponad dwa promile. - Zabiłem Kasię - rzucił policjantom. Mężczyzna nie kłamał.
Czytaj więcej o sprawie: Wstrząsający mord w Gdyni. Kompletnie pijany sprawca przyszedł na policję
Gdy policjanci pojechali pod wskazany adres, po otwarciu drzwi znaleźli zmasakrowane zwłoki młodej kobiety. Leżała w kałuży krwi. Zginęła od kilkunastu ciosów. Morderca wbijał jej ostrze raz za razem w brzuch. Zmasakrował jej głowę. Kochankowi - mordercy prokuratura postawiła zarzut zabójstwa. Sąd postanowił, że najbliższe trzy miesiące spędzi za kratkami. Za to, co zrobił grozi mu dożywotnie więzienie.
- Ona z pieskiem chodziła. Studia nie dawno skończyła. Zawsze była uśmiechnięta. Zadbana była. Biegała. Miała przed sobą całe życie. Z tym Andrzejem chciała mieć dom, dzieci. A okazało się, że to morderca - mówi nam znajoma, ocierając z policzków łzę za łzą, które spływały jej z oczu. - By go piekło pochłonęło - mówi nam znajoma Katarzyny. Rodzinie i bliskim kobiety składamy wyrazy współczucia. Do tematu będziemy wracać.