Do zdarzenia doszło 21 lutego 2019 roku. - Mężczyzna kierujący samochodem Opel Astra przed węzłem Swarożyn zawrócił, a następnie kontynuował jazdę pod prąd. Sytuacja ta została zauważona przez obsługę autostrady. Kierujący nie reagował jednak na jej sygnały, jak i sygnały innych uczestników ruchu. Na wysokości miejscowości Ropuchy zderzył się czołowo z jadącym szybkim pasem ruchu samochodem marki Mercedes Sprinter - przekazała Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Niestety pasażerki Mercedesa nie udało się uratować. Poszkodowany został też kierowca tego pojazdu. W szpitalu pobrano krew od sprawcy wypadku. Okazało się, że miał on w organizmie 3,34 promila alkoholu. Zatrzymano go 1 marca, po czym prokurator przedstawił mu zarzuty umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym i nieumyślnego spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym, a także kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Pierwszy z zarzutów został później zmieniony na umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym poprzez umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa.
- Będąc pod pływem alkoholu, kierowca jechał z prędkością nie mniejszą niż 70 km/h w przeciwnym kierunku ruchu, pasem przeznaczonym do szybkiego ruchu. Nie posiadał włączonych świateł mijania i świateł pozycyjnych, a używał świateł awaryjnych, których używanie w trakcie jazdy jest zabronione - mówi Grażyna Wawryniuk. - Pozbawił życia podróżującą Mercedesem kobietę oraz usiłował pozbawić życia kierującego tym pojazdem mężczyznę - dodaje.
Mężczyzna przyznał się jedynie do spowodowania wypadku. Sprawą zajmie się Sąd Okręgowy w Gdańsku. 53-latkowi grozi nawet dożywocie.