Służby ratunkowe poszukujące Stanisława Dąbrownego z Gdańska na Atlantyku przerwały akcję. Siedem dni od zaginięcia na oceanie szanse na odnalezienie mężczyzny są bliskie zeru. O decyzji poinformowały córki 74-latka.
Małżeństwo żeglarzy z Gdańska wybrało się w rejs dookoła świata na swoim jachcie "Vagant". Na początku listopada para wypłynęła z Wysp Kanaryjskich w kierunku Karaibów. We wtorek, 21 listopada, na pokładzie doszło do wypadku. 74-letni Stanisław Dąbrowny wypadł za burtę podczas prac na pokładzie. Mężczyzna nie był przypięty pasami i nie miał na sobie kamizelki. Żona zdążyła mu rzucić koło ratunkowe i żagiel. Nie potrafi jednak sterować, więc jacht odpłynął.
>>>Pobicie gimnazjalistki na Chełmie. Nowy dowód w sprawie i odroczenie rozprawy
67-letniej Elżbiecie Dąbrownej dopiero w czwartek udało się skontaktować z córkami. Kobiety zaczęły organizować akcję ratunkową. W niedzielę do gdańszczanki dotarł francuski kontenerowiec, który zabrał ją na pokład. To wtedy okazało się, że męża nie ma razem z nią na pokładzie. Służby z Barbadosu i Martyniki wszczęły poszukiwania mężczyzny. Na podstawie położenia jachtu wyznaczono obszar poszukiwań. Wczoraj wieczorem zostały one przerwane.