Wprowadzony zakaz wszelkich zgromadzeń ma zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Zamknięto w związku z tym wszystkie chętnie uczęszczane przez mieszkańców miejsca, m.in. parki, plaże, place zabaw i lasy. Jednak najwięksi miłośnicy rekreacji na świeżym powietrzu nie zostali w domach, a przenieśli się na cmentarze. Od kilku dni trójmiejskie nekropolie przeżywają prawdziwe oblężenie. Od rana do późnego popołudnia na alejkach widać pary, rodziców z dziećmi w wózkach, osoby wyprowadzające psy i nie tylko.
- Przychodzę tu codziennie na grób żony. Dawno o tej porze roku nie widziałem tu tylu ludzi, chyba że był pogrzeb. Ludzie mi nie przeszkadzają, ale jeśli władze zamkną cmentarz, pęknie mi serce. Przyjście tutaj, zapalenie znicza i posiedzenie przy grobie stało się moim rytuałem, bez którego ciężko przeżyć. Szkoda, że inni nie potrafią uszanować spokoju, jaki należy się temu miejscu - mówi pan Władysław, często widywany na gdańskim Srebrzysku.
Zobacz także: Tak wygląda POGRZEB w czasie epidemii koronawirusa [SZCZEGÓŁY | ZDJĘCIA]
Zdecydowana większość osób przychodzących w ostatnich dniach na cmentarze ma inne plany niż odwiedzenie grobów bliskich. - Przygotowuję się do maratonu. Cmentarz jest bardzo dobrym miejscem do biegania. Można zrobić zarówno długi dystans, jak i wzmacniać siłę interwałami. Obecnie w innym miejscu jest to niemożliwe, a jak widzę matki z dziećmi i ludzi z psami, to nawet mi nie jest głupio - wyjaśnia Mariusz, który w dobie koronawirusa ćwiczy na cmentarnych alejkach.
Sprawa nie dotyczy już Sopotu, gdzie władze miasta zamknęły wszystkie cmentarze. W Gdańsku zastosowano zakaz wjeżdżania samochodami na teren nekropolii, a w Gdyni z powodu koronawirusa nie można wypożyczyć łopatki, konewki czy grabek.
Zamknięty cmentarz w Sopocie. ZOBACZ ZDJĘCIA:
Bezobjawowy koronawirus. Co może niepokoić? - CZYTAJ WIĘCEJ W "PORADNIKU ZDROWIE"