- 700 kg ryb, świeże, wędzone, filety, kręgosłupy, wnętrzności i płetwy... To nie jest niestety oferta sprzedaży, a niespodzianka, którą ktoś zostawił w lesie, w leśnictwie Chociński Młyn. Ech... Czasem po prostu brak nam słów - czytamy we wpisie Nadleśnictwa Przymuszewo na Facebooku.
Leśników o tym obrzydliwym odkryciu poinformował przypadkowy spacerowicz. Na miejsce składowiska została wezwana specjalistyczna firma, która zajmuje się utylizacją odpadów. Ryby i ich pozostałości zostały łopatami przerzucone do pojemników i wywiezione z lasu.
Polecany artykuł:
Za utylizację trzeba zapłacić i niestety zrobi to jednostka Nadleśnictwa Przymuszewo, bo to na jej terenie doszło do zanieczyszczenia. - Chciwość? Lenistwo? Niewiedza? - pytają retorycznie autorzy wpisu, którzy jednocześnie podkreślają, że taka "górka" to biologiczna bomba. - Wiemy, że taka ilość odpadów organicznych może stanowić zagrożenie zarówno dla ludzi, jak i dla zwierząt - wyjaśniają leśnicy.
Trudno powiedzieć, jak długo ten obrzydliwy odpad był "składowany" w lesie. Poszukiwaniem osoby odpowiedzialnej za wyrzucenie ryb zajmuje się już straż leśna.