Czy to szaber? Czy może już kradzież? Trudno podpiąć ten czyn pod jakikolwiek paragraf, w każdym razie nie ma wątpliwości, że odławianie żab z gdańskich stawów jest niecnym występkiem. Mieszkańcy od kilku tygodni węszyli podstęp, ba, nawet całkiem śmierdzącą aferę, bo łowić można ryby, raki i kraby – ale żeby tak żaby? Na co to i po co to komu? Postanowiliśmy przeprowadzić małe śledztwo… nie uwierzycie, co udało się nam ustalić!
Nie złodzieje, a... wolontariusze
Szajkę „porywaczy żab” udało się nam namierzyć dosyć szybko. Równie szybko rozwiązaliśmy zagadkę nie dającą spać spokojnie mieszkańcom Niedźwiednika. Okazuje się, że nikt nie kradnie gdańskich żab, nikt też nie sprzedaje ich do francuskich restauracji. Co więcej, osoby odpowiedzialne za znikanie płazów, za swoją działalność nie dostają ani grosza. -Jesteśmy wolontariuszami, którzy w ramach własnej inicjatywy przenoszą żaby i ropuchy ze zbiorników wodnych na suchy ląd -mówi Piotr Zięcik z Fundacji Remiza. - Płazy co roku wędrują ze stawów i oczek, gdzie składają skrzek, do miejsc stałego pobytu, czyli lasów, łąk i parków. Po drodze wiele z nich ginie pod kołami aut, dlatego staramy się nieco pomóc im w tej wędrówce.
Zobaczcie, jak mieszkańcy pomagają gdańskim płazom!
I tak wszystko stało się jasne i proste! Skąd wzięła się zatem legenda o „żabiej mafii”? -Jest jedno stanowisko przy ul. Góralskiej, gdzie woda jest bardzo słabej jakości. Zabraliśmy stamtąd płazy do innego zbiornika i stąd wzięły się liczne podejrzenia, że wywozimy żaby, aby je sprzedać lub zjeść - tłumaczy Zięcik. -Stanowczo dementujemy te plotki, ponadto obiecujemy, że co do jednego zwrócimy płazy mieszkańcom Niedźwiednika. Wraz z Wydziałem Środowiska Urzędu Miasta Gdańska mamy zamiar pogłębić i oczyścić zbiornik przy ul. Góralskiej, tak by na nowo mogły osiedlić się tam żaby i ropuchy.
Jedyny taki patrol
Fundacja Remiza od lat zajmuje się ratowaniem płazów. Członkowie organizacji, ale też zwykli mieszkańcy wtajemniczeni w akcję, zastawiają w okolicach zbiorników i oczek wodnych specjalne „sidła” - czyli wkopane w ziemię wiaderka - do których wpadają żaby i ropuchy. Schwytane zwierzęta transportuje się na ląd, do najbliższego lasu lub parku, gdzie mieszkają i żerują aż do późnej jesieni. -Dokładnie 31 marca zanotowaliśmy dzienny rekord przeniesionych płazów – z dumą opowiada Piotr Zięcik - Było ich aż 3296!
Co ciekawe, Fundacja Remiza założyła jedyny w Polsce Gdański Płazi Patrol Interwencyjny. Dzwoniąc pod całodobowy numer 724 323 481 mieszkańcy mogą zgłaszać płazie wędrówki i uzyskać pomoc wolontariuszy.
Pomaganie jest fajne
W Gdańsku jest około 120 stanowisk, w których żyją przede wszystkim żaby trawne i ropuchy szare, ale też traszki zwyczajne czy grzebieniaste. Najwięcej płazów można spotkać w rejonie ulic Bytowskiej i Spacerowej w Oliwie, przy ul. Myśliwskiej na Morenie oraz w okolicach ul. Góralskiej na wspomnianym wcześniej Niedźwiedniku. Wiele z nich przetrwało wiosenną migrację, dzięki interwencji płaziego patrolu. -Pomaganie to fajna sprawa, cieszymy się, że możemy zrobić coś dobrego dla tych stworzeń– zauważa Piotr Zięcik. -Płazy systematycznie giną, w naturalnym środowisku jest ich coraz mniej. Skoro możemy w prosty sposób przyczynić się do ich ratowania, dlaczego tego nie robić?
Jeśli jeszcze zastanawiacie się, czy warto iść z odsieczą płazom, przypominamy, że żaby, ropuchy i traszki, to bardzo pożyteczne stworzenia. Jeśli my pomożemy im wiosną, one uratują naszą skórę latem… i to dosłownie - zjadając komary, meszki i inne kąśliwe insekty.