Polecany artykuł:
Lechia nie zapomniała, co wydarzyło się w Krakowie ponad tydzień temu i tym razem odpłaciła się rywalom. Wtedy Wisła pokonała u siebie Biało-Zielonych aż 5:2 i dopisała kolejne trzy punkty na własne konto w ekstraklasie. Tym razem piłkarze Piotra Stokowca nie pozwolili rywalom na zbyt wiele i sprawili im dużo stresu w ostatnich minutach meczu.
W pierwszych minutach popłoch w polu karnym Białej Gwiazdy czynił nowy nabytek z Legii, Konrad Michalak. To, czego nie udało się zrobić skrzydłowemu, dokonał w 15. minucie Michał Nalepa. Obrońca Lechii udanie zakończył akcję po rozegraniu Patryka Lipskiego z rzutu wolnego. Przyjezdni nie myśleli o tym, żeby się zatrzymać. Kreowali kolejne ataki, które w ostatniej chwili zatrzymał Michał Buchalik. Bramkarz Wisły udanie interweniował, kiedy na wolne pole wychodzili Jakub Arak i Michał Mak.
W pierwszej połowie Wiślaków było stać jedynie na obicie słupka. Zrobił to po rzucie rożnym Vullnet Basha. Po przerwie jego śladem poszedł Lipski, który nie wykorzystał stuprocentowej okazji i trafił w poprzeczkę. Niewykorzystane okazje zemściły się w okolicach 60. minuty. Błysnął Jesus Imaz, który dograł do uciekającego Marko Kolara, a wtedy faul we własnym polu karnym popełnił Zalatan Alomerović. Arbiter przyznał Wiśle rzut karny, który wykorzystał Zdenek Ondrasek. Czeski snajper jednak nie dokończył meczu i wyleciał w dogrywce za faul na Lipskim.
>>> Zagramy w Lotto przez internet! Zmiany jeszcze w tym roku
Zwycięzcę wyłoniły dopiero rzuty karne. Przed rozpoczęciem serii strzałów trener Stokowiec prosił piłkarzy, aby uderzali pewnie i nie kombinowali. Biało-Zieloni posłuchali szkoleniowca i bezbłędnie wykorzystali swoje szanse. Nie zrobił tego w czwartej serii Maciej Sadlok, którego pudło przesądziło o awansie Lechii.
Łatwiejsze zadanie mieli piłkarze Arki Gdynia. Drużyna Zbigniewa Smółki wygrała 3:0 po golach Nabila Aankoura, Marcusa Viniciusa i Rafała Siemaszko. Gospodarze też mieli swoje szanse, ale pod bramką chłodnej głowy nie zachowali Dawid Hewlik i Łukasz Wawrzyniak. Co ciekawe, w końcówce na boisko wtargnął kibic, który nie dał się złapać i... zdążył uciec ze stadionu przed ochroniarzami.
Czytaj również: Uważajcie na te wiadomości! Oszuści wyłudzają opłaty za kuriera
Zobacz #TOWIDEO