Lechia rozpoczęła poniedziałkowe spotkanie z przytupem. Już w pierwszej akcji bramkarz gości mógł zostać pokonany, jednak piłka trafiła prosto w niego. Na początku meczu zawodnicy Wisły Płock grali bardzo ostrożnie. Byli zmuszani do nieczystych zagrań, dlatego w pierwszej połowie zobaczyli aż trzy żółte kartki.
W 20. minucie, po sporym zamieszaniu w polu karnym, Lechia miała szansę na zdobycie bramki, ale obronną ręką wyszli przyjezdni. Mimo dobrego rozgrywania piłki przez gospodarzy, Nafciarze miewali lekkie przebłyski. W niektórych momentach potrafili nawet narzucić swoje warunki liderowi. Poziom rywalizacji w pierwszej połowie pozostawiał jednak sporo do życzenia.
Po przerwie zawodnicy nadal poruszali się w ślimaczym tempie i na zmianę obrazu nie było widać perspektyw. Wisła Płock w 52. minucie uśpiła czujność Biało-Zielonych i... wpakowała piłkę do siatki gospodarzy. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i sprytnym strzale głową na listę strzelców wpisał się Alan Uryga.
Stracona bramka przypomniała podopiecznym Piotra Stokowca, jak ważne są trzy punkty. Lechiści w końcu zaczęli grać wysokim pressingiem. Widowisko od razu się zmieniło. Trener również zauważył nową energię i po chwili na boisko wpuścił Haraslina. W 59. minucie gospodarze mieli fantastyczną sytuację na doprowadzenie do remisu, lecz Paixao strzałem z główki posłał piłkę nad poprzeczką.
Lechia atakowała, a Wisła grała agresywnie w obronie. Po kolejnym ostrym faulu sędzia pokazał Kuświkowi drugą żółtą kartkę i wyrzucił go z boiska. Zamiast czystej gry, oglądaliśmy przepychanki. W 76. minucie zemściło się to na gościach, ponieważ Wojciech Myć wskazał na jedenasty metr. Swoją okazję z rzutu karnego wykorzystał Flavio Paixao, który nie dał szans Żynelowi.
Zdobyta bramka pozwoliła wrócić gospodarzom do gry. W końcówce starali się utrzymać inicjatywę. Nafciarze urywali jednak cenne sekundy. Choć mecz zakończono dopiero w 102. minucie, Lechiści nie zdążyli trafić do siatki po raz drugi.
Zawodnicy Lechii czuli niedosyt po spotkaniu. Mimo przewagi w końcowych minutach, za każdym razem brakowało wykończenia. Wicelider jest już tylko dwa punkty za gdańszczanami w ligowej tabeli. Następny mecz podopieczni Piotra Stokowca rozegrają 16 marca w Sosnowcu z miejscowym z Zagłębiem.
Autor: Krzysztof Dunaj