Samolot na Babich Dołach niszczał od lat, ale chętnych na wyłożenie pieniędzy na renowację zabytku nie było. Ani Agencja Mienia Wojskowego, ani Miasto Gdynia nie mogły dojść do porozumienia, kto powinien zająć się remontem Biesa. Sprawy w swoje ręce wzięli w końcu sami mieszkańcy, którzy najpierw zgłosili projekt czyszczenia samolotu do budżetu obywatelskiego, a następnie zagłosowali za swoim pomysłem. W ten sposób nareszcie udało się znaleźć pieniądze na potrzebny remont.
- Ten samolot groził naprawdę już bezpieczeństwu. Zrąb czasu po prostu go zjadał. Trzeba było coś zrobić, żeby zapewnić bezpieczeństwo mieszkańców i wygląd samej maszyny, bo Bies musi przecież solidnie się prezentować – tłumaczy Artur Jakubaszek z Morskiego Klubu Seniorów Lotnictwa w Gdyni.
W lipcu Bies przeszedł gruntowne mycie, zbadali go również eksperci. Następnie na lawecie wyjechał z Gdyni do Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 w Łodzi. Tam spędził trzy miesiące i poddany został remontowi. Wszystkie prace kosztowały ponad 117 tys. złotych. Odmalowana maszyna znów cieszy oko, a dodatkowo ma być wieczorami podświetlana.
Mieszkańcy, którzy w sobotnie przedpołudnie witali Biesa ponownie na Babich Dołach, nie ukrywali zadowolenia i podziwu dla nowego wyglądu maszyny. Z gdynianami rozmawiała reporterka Radia ESKA, Agata Gołąbek.
W kadłubie samolotu zainstalowano także tzw. kapsułę czasu, w której znalazły się pamiątki dotyczące maszyny, wspomnienia mieszkańców oraz zapiski z poprzedniego remontu Biesa. Powitaniu samolotu towarzyszył również piknik lotniczy.