Była godzina 12:30. Strażnicy miejscy jechali ulicą Stare Domki. Widok leżącej na chodniku osoby wywołał natychmiastową reakcję. - Mężczyzna był nieprzytomny. Miał rozbitą głowę, a z ust leciała mu krew. Był to znany nam bezdomny 50-latek. Ułożyliśmy go w pozycji bocznej ustalonej i wezwaliśmy karetkę pogotowia - mówi młodszy specjalista Karolina Rosińska.
Nagle, w czasie oczekiwania na służby ratunkowe, mężczyzna dostał drgawek oraz skurczy połączonych z bezdechem. - Objawy były bardzo podobne do ataku epilepsji. Niezwłocznie zabezpieczyliśmy chorego przed urazami i kontrolowaliśmy jego czynności życiowe - relacjonują strażnicy.
Gdy karetka dojechała na miejsce, bezdomnego przewieziono do szpitala. Tam zaopiekowali się nim medycy.
Nie bądźmy obojętni wobec osób, które potrzebują pomocy, szczególnie w mroźne zimowe dni.