Tragedia wydarzyła się w Domatowie na Pomorzu. To niewielka miejscowości w gminie Puck. Był 15 lipca 2022 roku. Około godz. 14.00 rozegrał się dramat. Podczas prac prowadzonych przy ul. Lipowej doszło do pęknięcia rury w wykopie. Ciecz wylała się, potem wymieszała z ziemią i piachem. Powstały muł zalał przebywającego na dole, 21-letniego Marcina. Chłopaka nie udało się wyciągnąć. Zginął straszną śmiercią. - Przez siedem minut przebywał pod wodą z piachem. Śmierć nastąpiła w wyniku unieruchomienia klatki piersiowej, jak i zatkania dróg oddechowych wodą i treścią mułową. Doszło do gwałtownego uduszenia - mówił nam wówczas Krzysztof Kobylarczyk, zastępca Prokuratora Rejonowego w Pucku. Rozpoczęło się śledztwo artykułu 155 w związku z art. 220 paragraf 1 Kodeksu Karnego, dotyczącego nieumyślnego spowodowania wypadku przy pracy, w wyniku którego doszło do śmierci. Sprawdzano, czy pracodawca Marcina spełnił wszystkie normy bezpieczeństwa.
Brat Marcina opublikował poruszający wpis w mediach społecznościowych. - Nie chcę nawet myśleć o tym, co czuł i jak musiał cierpieć kiedy wiedział, że to koniec. Takie wypadki nie powinny mieć miejsca w czasach, których żyjemy - napisał pan Dawid.
W czerwcu koniec śledztwa w sprawie śmierci Marcina?
Prokuratura Rejonowa w Pucku nadal zajmuje się sprawą śmierci 21-letniego Marcina. Obecnie śledczy czekają na najnowsze ustalenia biegłych. - Czekamy obecnie na opinię z zakresu mechanoskopii z laboratorium kryminalistyki w Gdańsku. Będzie ona dotyczyła pękniętej rury. Do tej pory w tej sprawie nikt nie usłyszał jakichkolwiek zarzutów ze względu na brak podstaw - mówi nam Krzysztof Kobylarczyk.
Wiele wskazuje na to, że w czerwcu zapadnie decyzja kończąca postępowanie. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że opinia biegłych nie zmieni zasadniczo nic w sprawie i nikomu w związku ze śmiercią Marcina nie zostaną postawione zarzuty.