Awaria wodociągu sprawiła, że wiele gospodarstw rolnych pozostało bez wody. Strażacy ochotnicy z Rzeczenicy ruszyli więc na pomoc mieszkańcom okolicznych wsi, by dostarczyć im zapasy wody. Do gospodarstwa w Olszanowie, gdzie hodowane jest bydło przyjechali druhowie Aneta Chabowska i Krzysztof Jankowski. Nie spodziewali się jednak, że poza dostarczeniem wody, będzie tam na nich czekała specjalna "misja".
Strażacy przyjęli poród od jałówki
Okazało się bowiem, że u jednej z jałówek właśnie rozpoczęła się akcja porodowa. Akurat na miejscu nie było gospodarza. Była tylko jego żona i starszy mężczyzna, którzy podobnie jak strażacy, byli zaskoczeni tą sytuacją. Trzeba było działać natychmiast.
- Gospodarze próbowali sami odebrać poród, ale nie dali rady. Poprosili więc nas o pomoc - mówi "Super Expressowi" druhna Aneta. - Pod ich nadzorem odebraliśmy poród.
Poród był ciężki i jednocześnie szybki. Wszystko trwało około 15 minut. Ale dzielni strażacy podołali temu niecodziennemu zadaniu.
- Emocje były wielkie - dodaje pani Aneta. - Była niepewność czy cielak żyje. Gdy zaczął się poruszać, adrenalina odpuściła i zakręciła się łza w oku. Pierwszy raz widziałam taki poród, nie mówiąc o odbiorze.
"Nadaliśmy mu imię Florian"
Jak podkreśla prezes OSP Rzeczenica Piotr Wyrwicz, była to pierwsza taka akcja w powiecie człuchowskim. Nigdy wcześniej strażacy ochotnicy nie przyjmowali porodu u krowy.
- Strażacy byli zaskoczeni i szczęśliwi - mówi Piotr Wyrwicz. - Pani gospodyni stwierdziła, że trzeba nadać cielakowi imię. Nadaliśmy więc mu imię Florian.
"Florek nas poznaje"
Mały byczek rośnie jak na drożdżach i czuje się dobrze. Stał się ulubieńcem strażaków, którzy bardzo się do niego przywiązali.
- Florek nas poznaje, chyba po mundurach - mówi z uśmiechem pani Aneta. - Przychodzi, łasi się jak pies. Cieszymy się, że mama Florka i on sam czują się dobrze - dodaje.