Aż 519 mieszkań na tysiąc osób i średnio 32 metry kwadratowe na jednego mieszkańca. To wynik Sopotu, który po raz kolejny został liderem rankingu, oceniającego warunki mieszkaniowe w całej Polsce. W szczęśliwej dziesiątce znalazły się także Zakopane, Warszawa czy Wrocław.
Jak się jednak okazuje, liczby rzadko przekładają się na realia. Choć w Sopocie mieszkań jest bardzo wiele, to jednak do ich zakupu często brakuje kilku zer na koncie.
- Albo ma się mieszkanie w spadku, albo trzeba zamieszkać w Baninie. Młodych ludzi nie stać na Sopot, bo ceny mieszkań zaczynają się zwykle od pół miliona. I to pół miliona nie za loft w centrum Sopotu, lecz zwykłe M3 na jednym z osiedli. Ceny są zupełnie nieadekwatne do realiów - żali się jedna z mieszkanek, która po wyprowadzce od rodziców najprawdopodobniej będzie musiała Sopot zamienić na inne miasto.
Jak mówi Miłosz Szuflita, doradca ds. nieruchomości, powodem tak wysokich cen może być tzw. sztuczne pompowanie rynku. W Sopocie jest to bardzo odczuwalne, ponieważ ludzie kierują się zyskiem także z wynajmu krótkoterminowego.
Zobacz także: Sopot kontra Airbnb. Sprawa trafiła do Sejmu! [WIDEO]
- Bardzo mocno ceny napędzają sami inwestorzy, którzy w trójmiejskich mieszkaniach widzą doskonałą okazję do zarobku. Innym czynnikiem wzrostu cen są osoby, które nie znają się na pewnych standardach i kierują się cenami ofertowymi, znalezionymi np. w internecie. Przykładowo, sąsiad sprzedaje mieszkanie za pół miliona, więc i ja za tyle muszę. A to jest wyłącznie sztuczne pompowanie cen ofertowych. Ostateczna cena sprzedaży jest zazwyczaj zupełnie inna - tłumaczy Miłosz Szuflita.
W zestawieniu znalazł się także Gdańsk. Zanotował awans o jedno oczko i z wynikiem 27 metrów kwadratowych na jednego mieszkańca, zajmuje szesnaste miejsce. Posłuchaj:
Zobacz pełny ranking warunków mieszkaniowych