W wyścigu na najlepszą porę na miłość od lat wygrywa lato. Długie, ciepłe wieczory - wtedy wszystko sprzyja zakochaniu. Okazuje się jednak, że to właśnie śnieżna aura stoi u początków najbardziej trwałych związków. Dowodem na to może być ankieta przeprowadzona przez Agencję Associated Press, w której to respondenci pozostający w długoletnich związkach wskazali właśnie zimę, jako początek ich związków.
Eksperci twierdzą, że zimowa miłość to także szansa na przerwanie tzw. winter blues, czyli zimowej chandry. Mieszkańcy Trójmiasta uważają jednak, że z drugą połówką jest po prostu... cieplej.
- Oczywiście, mój chłopak wspiera mnie mentalnie. Zawsze mogę na niego liczyć, pamięta o ważnych dla mnie dniach. Zimą jednak to moje dodatkowe 36 stopni Celsjusza, do którego mogę się przytulić, a w nocy nie jest potrzebna dodatkowa kołdra – mówi Ola, mieszkanka Gdańska.
Nie tylko kobiety widzą plusy zimowej miłości. O atutach posiadania drugiej połówki w takich miesiącach, jak grudzień czy styczeń wiedzą także mężczyźni, którzy jak się okazuje – nie tylko czekają na ciepły i rozgrzewający obiad.
- Z moją dziewczyną uprawiamy wiele sportów. Zimą jeździmy razem na nartach, w tym roku udało nam się nawet pójść na sanki. Taka aktywność zbliża, a co więcej – dzięki takiemu spędzaniu czasu widzę w niej mojego wieloletniego kompana. W końcu nie będzie całe życie przewracała się na szpilkach. Chcę by była moim najlepszym kumplem – od wspólnych bójek na śnieżki po wspólne leżenie latem na plaży – dodaje Wojtek, mieszkaniec Sopotu.
Naukowcy podkreślają także, że zimowe znajomości są trwalsze ze względu na mniejszą ilość pokus, jakimi na przykład dysponuje lato. W końcu ciężko znaleźć kochanka, gdy zamiast mini i szpilek, pogoda zmusza do założenia puchowej kurtki i majtek prosto od Bridget Jones.