Noah S., Amerykanin z krwi i kości, dołączył do grona pedagogicznego jednej z prywatnych szkół pod Gdańskiem we wrześniu 2016 roku. Prowadził z żoną firmę oferującą naukę angielskiego. Początkowo imponował rodzicom. Sami chcieli, by mały one jak najlepszy kontakt z kimś, kto doskonale zna język obcy. Nie przeczuwali, że źle się to skończy. Lektor angielskiego pozwalał sobie na bardzo wiele podczas lekcji z dziećmi. Jak relacjonuje "Uwaga TVN", która przyjrzała się sprawie, Noah S. miał molestować dziewczynki uczące się w szkole. - Była taka zabawa, którą nazywał „put the rubbish in the bin”, czyli „wyrzuć odpadek do śmietnika”. Brał nas na ręce i wkładał do śmietnika. To był właśnie moment, w którym wszystkie dziewczynki dotykał w miejsca intymne - opisuje jedna z uczennic. - Koleżanka mi opowiadała, że on ją kiedyś poprosił o zmycie tablicy. Nie dosięgała na samą górę, więc on ją podniósł i chwycił za… Włożył rękę do majtek - dodała.
Skandaliczne przykłady pedofilii w kościele: Wkładał "palec do pupy" i mówił, że uzdrawia. Wstrząsające relacje ofiar księży [GALERIA]
Dzieci poskarżyły się w końcu dyrektorce szkoły. Kilka dni później do klasy weszła dyrektorka, wicedyrektorka, nauczycielka. Zapytano wówczas dzieci, czy Noah S. je skrzywdził. Ale zdezorientowane i wystraszone dzieci nie były w stanie wypowiedzieć nawet słowa. W rozmowie z reporterem "Uwagi" mówią po latach, że wyglądało to jak przesłuchanie. Noah S. uczył jeszcze cztery dni po zgłoszeniu sprawy do dyrektora. Dopiero po tym czasie dowiedzieli się o niej również rodzice.
Czytaj także: Pedofil z Rybnika pisał OBRZYDLIWE wiadomości małym dziewczynkom. "Sama włożysz do buzi, czy..."
- Dzieci przez ten czas były bez wsparcia psychologa i rodziców, którzy o niczym nie wiedzieli. Dyrekcja w tym czasie po prostu przesłuchiwała kolejne osoby. Rodzice dowiadywali się o tym od osób postronnych: „Czy ty wiesz, że twoja córka i inne dzieci są przesłuchiwane w sprawie molestowania - mówi jedna z matek.
Policja dowiedziała się o sprawie dopiero 6 dni po informacji od uczniów do dyrekcji. Sprawą zajęło się kuratorium. Jak podaje "Uwaga" w raporcie "zarzucono dyrekcji zbyt późne powiadomienie rodziców o molestowaniu ich dzieci, brak szybkiego powiadomienia prokuratury i przede wszystkim zbyt późne odsunięcie nauczyciela od pracy z dziećmi, co narażało je na traumatyczne przeżycia, gdy już po ujawnieniu sprawy, musiały się z nim spotkać na lekcjach". Mimo tego dyrektorka placówki nadal pełni swoją funkcję.
- Sprawa jakby umarła, szkoła nabrała wody w usta. Nawet nikt się nie spytał, jak się czują. Wychowawca, który był wcześniej, odszedł, a nowy w ogóle nie wiedział o sprawie. Nowa wychowawczyni dowiedziała się o tym ode mnie. Gdy to usłyszała, zamarła - mówi jedna z matek. - Mam wielki żal do szkoły, bo nic z tym nie zrobili. Ja jakoś sobie z tym poradziłam, bo miałam wsparcie od rodziców. Ale wiem, że dużo osób potrzebowało, żeby ktoś z nimi po prostu o tym porozmawiał. Żeby ktoś wyszedł z inicjatywą i im pomógł - dodaje jedna z pokrzywdzonych.
Noah S. został skazany na 5 lat więzienia. Przez 10 lat nie może kontaktować się z pokrzywdzonymi. Do winy się nie przyznaje. Prokuratura nadal walczy o bardziej surową karę dla lektora z Ameryki. Wnioskuje o 12 lat pozbawienia wolności.
Czytaj również: Rafał Wojaczek uściskał matkę. Wiedziała, że to ostanie spotkanie. Jego ciało znaleziono w hotelu