Kryzys na rynku pracy w branży hotelarskiej analizują dziennikarze "Gazety Wyborczej". Okazuje się, że obecnie bardzo trudno jest znaleźć recepcjonistów, barmanów, szefów kuchni, czy sprzątających. Firmy szukające ludzi do pracy sezonowej proponują nawet 6 tysięcy złotych netto miesięcznie, a do tego zniżki na studia, kursy i szkolenia, prywatną opiekę medyczną, darmowe jedzenie i napoje, czy dofinansowanie aktywności sportowych. Niestety, na niewiele się to zdaje, ponieważ chętnych ubywa. "GW" cytuje Monikę Banyś z Personell Service, która analizuje przyczyny takiego zjawiska. - Jest to związane m.in. ze zmniejszonym zainteresowaniem pracą w Polsce obywateli Ukrainy. Wyjeżdżają do Niemiec, Skandynawii i Kanady za lepszymi zarobkami - wskazuje ekspertka.
Praca za 6 tysięcy złotych netto się nie opłaca? Wolą wyjechać za granicę
- Pensja 6 tys. zł netto jest dobra w Polsce, ale w Niemczech czy Holandii stawka minimalna to 1,5 tys. euro. To punkt startowy, w rzeczywistości można zarobić dużo więcej - wskazuje Monika Banyś. Jeśli przeanalizujemy aktualny kurs euro, to wyjdzie nam niespełna 6500 zł, a mówimy o sytuacji na start. Do dlatego Polacy decydują się na pracę w Norwegii, Niemczech, Holandii, czy Belgii.
Nikogo nie trzeba przekonywać, że to poważny problem dla branży hotelarskiej w Polsce. Zbliża się sezon wakacyjny, więc pensjonaty, hostele, większe hotele i lokale największych sieci powinny przeżywać oblężenie. Wydaje się, że praca jeszcze aktywniej będzie "szukać człowieka".
Galeria ze zdjęciami: Pożar na kempingu w Jastarni! Turyści musieli uciekać od szalejącego ognia. Spłonęły dwie przyczepy
Listen on Spreaker.