W 2005 roku Panu Krzysztofowi Dopke z okolic Wejherowa lekarze amputowali nogę i połowę miednicy. Powód? Nowotwór złośliwy. Od tamtej pory jego życie uległo drastycznej zmianie, a oprócz niepełnosprawności, musi borykać się z urzędami. Jak dowiadujemy się w programie Państwo w Państwie, mężczyzna ma na miesięczne utrzymanie zaledwie nie całe 215 złotych. "Mimo ewidentnej niepełnosprawności ZUS stwierdził, że Pan Krzysztof jest tylko częściowo niezdolny do pracy, a renta mu nie przysługuje" - słyszymy.
CZYTAJ TEŻ: Koszmarny wypadek w Żabnie pod Chojnicami. Osobówka zmiotła z pasów 12-letnią dziewczynkę
"Ja muszę walczyć, żeby udowodnić, że ja jestem niepełnosprawny. To już jest absurd" - mówi mieszkaniec Pomorza.
Tymczasem, z powodu nadwyrężania jedynej nogi, pojawiły się problemy z kręgosłupem.
Jednak, jak się okazuje, Pan Krzysztof nie spełnia jednego z warunków otrzymania renty, według którego czas między powstaniem niepełnosprawności a ostatnim opłaconym okresem ubezpieczeniowym nie może przekroczyć 18 miesięcy.
Jak komentuje sprawę ZUS?
"To nie jest tak, że my nie widzimy niepełnoprawności pana Krzysztofa, jednak żeby dostać rentę, trzeba spełniać wszystkie warunki. Jednego warunku pan Krzysztof nie spełnia - tłumaczy Krzysztof Cieszyński z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
"Jakby rozumiemy tę sytuację. Naprawdę wiemy, że ona jest bardzo, bardzo poważna, wnikliwie pochyliliśmy się nad tą sprawą, natomiast nie możemy też przekroczyć przepisów" - dodaje urzędnik.
Trwający przed sądem proces, w którym Pan Krzysztof dochodzi swoich racji, trwa już 2 lata.