Nowy trop w sprawie Iwony Wieczorek. Przeszukanie u kolegi zaginionej kobiety
Zaginięcie Iwony Wieczorek to jedna z najbardziej tajemniczych spraw kryminalnych w Polsce. Od zniknięcia kobiety minęło już 12 lat, a jej losy w dalszym ciągu pozostają nieznane. Do tej pory nie udało się ustalić jej miejsca pobytu, ani odnaleźć dowodów jednoznacznie świadczących o śmierci Iwony Wieczorek. Jak podaje Onet, pod koniec września policja podjęła kolejne czynności zmierzające do wyjaśnienia sprawy Iwony Wieczorek. Funkcjonariusze przeszukali dom należący do Pawła, kolegi zaginionej Iwony, w którym mieszka on z partnerką i małym dzieckiem. Z relacji mężczyzny wynika, że policjanci mieli sugerować zabójstwo Iwony Wieczorek oraz szukać jej zwłok. Akcja miała spektakularny przebieg. Mundurowym towarzyszył pies tropiący, a domownicy mieli zostać wręcz sterroryzowani przez policjantów. - Policjant powiedział mi, że jak nie przestanę krzyczeć do partnerki, to dostanę w zęby i będę leżał na kamieniach. Kazali mi wykręcić rejestrator nagrań z kamer. Z Asią mogłem zobaczyć się po godz. 16., ponad dwie godziny od rozpoczęcia przeszukania. Dopiero wtedy mogłem ją przytulić i zapytać, czy wszystko w porządku - relacjonuje Onetowi Paweł, kolega zaginionej Iwony Wieczorek. Śledczy zabrali z domu sprzęt elektroniczny, w tym telefony komórkowe i komputery, a także karty SIM oraz zdjęcia. Przeszukany został nawet zamrażalnik i regał na dziecięcą bieliznę. Paweł i jego partnerka przez trzy dni musieli sprzątać wywrócony do góry nogami dom. Mężczyzna miał też usłyszeć sugestie, co do swojego udziału w zniknięciu Iwony Wieczorek. - Podczas czynności porysowali nam dębowe schody, pięciometrowych stół z orzecha, kafle z gresu, zniszczyli szafę z kablami. Do mnie powiedzieli wprost, że mogę dostać 25 lat, ale jeśli się przyznam, to będzie tylko 15 lat - opowiada Paweł.
Kolega Iwony Wieczorek czuje się prześladowany. Boi się aresztowania
Adwokat Pawła, a także partnerka mężczyzny, złożyli zażalenia na czynności śledczych. Para czuje się prześladowana i obawia się aresztowania. W ocenie prawnika kolegi Iwony Wieczorek w trakcie czynności mogło dojść nawet do naruszenia praw człowieka. Z kolei odebranie sprzętu elektronicznego prowadzi do gigantycznych problemów z prowadzeniem firmy, co może się skończyć bankructwem przedsiębiorstwa. - Mam teraz 34 lata, niejedno już przez tę sprawę przeszedłem, ale ta sytuacja mnie przerasta. Moja matka jest przez to wszystko na lekach uspokajających. Teraz jestem przez nich bezrobotny, nie mogę prowadzić firmy, nawet wejść na skrzynkę mailową, bo hasła miałem na zabranym sprzęcie. Nie mam swoich wzorów umów, które wypracowywałem latami. Wszystko dlatego, że poszedłem na imprezę 12 lat temu. Nie wiem, czy niedługo po mnie nie przyjadą i mnie nie aresztują. Mogą szukać kozła ofiarnego. Niewinni też siedzą. A przecież jestem jedną z osób, którym najbardziej zależy na tym, żeby to się wyjaśniło - twierdzi w rozmowie z Onetem Paweł.
Polecany artykuł: