Największą pasją pana Sławomira jest rower, który żartobliwie nazywa żoną. Przygodę z tą uroczą partnerką rozpoczął w 1996 roku. Od dwudziestu czterech lat codziennie można spotkać go na drogach Tczewa i okolic. W tygodniu pokonuje aż do 600 kilometrów. Te niezwykłe wyczyny przełożyły się na fenomenalny roczny wynik niepełnosprawnego rowerzysty. Od stycznia przejechał już bowiem ponad 17 tysięcy kilometrów, pobijając tym samym swój dotychczasowy rekord.
- Od zawsze lubiłem sport i byłem osobą aktywną. Na rower trafiłem tak naprawdę przypadkiem. Trzeba było nieco dostosować go do mnie. Oprócz kierownicy, która jest wyżej niż we wszystkich rowerach, mam inaczej ustawione przerzutki i hamulce. Oprócz tego mój pojazd niczym innym się nie wyróżnia - opowiada pan Sławek. Jak sam przyznaje, nie obeszło się bez pomocy ludzi dobrego serca, którzy wykonali i zrealizowali projekt.
- Rower stał się moją pasją na całe życie. To nie tylko utrzymanie dobrej formy fizycznej. Dla mnie jest to przede wszystkim odskocznia od życia codziennego i czas na przemyślenia. Wsiadając na rower i jadąc kilkadziesiąt kilometrów, zostawiam wszystkie problemy w tyle - mówi z uśmiechem 51-latek. Niezwykły rowerzysta ma również nadzieję, że w przyszłym roku uda mu się pobić kolejny rekord. Do tego potrzebny będzie jednak lepszy pojazd, który zapewniłby panu Sławkowi odpowiedni komfort jazdy.
Historia pana Sławomira udowadnia, że każdy może realizować swoje pasje, zachowując pogodę ducha, pomimo przeciwności losu.
Polecany artykuł: