Do nietypowej sytuacji doszło w miniony piątek w Gdyni. Pociąg pendolino dotarł na dworzec z 70-minutowym opóźnieniem. Powodem opóźnienia był śmiertelny wypadek z udziałem mężczyzny na podkrakowskich torach. Cześć pasażerów pociągu PKP Intercity spieszyła się na pociąg Szybkiej Kolei Miejskiej do Słupska. Opóźnienie pokrzyżowało im plany, a zamiast podróży do domu, pojawiła się wizja noclegu na gdyńskim dworcu. Na szczęście, dzięki przytomnej interwencji konduktora pendolino, pasażerom udało się uniknąć przykrej sytuacji.
- Na godzinę przed Gdynią kierownik pociągu odnalazł wszystkich pasażerów przesiadających się do Słupska i zakomunikował nam, że SKM nie zgodziła się czekać. Przed oczami stanęła mi wizja spędzenia nocy (6 godzin) na dworu. Kierownik zapewnił jednak nas, że zapewni transport zastępczy. Tak też się stało - napisał zachwycony postawą PKP Sebastian Irzykowski.
Mało tego, jak nadmienia mieszkaniec Słupska - nie dość, że pasażerowie przesiedli się do komunikacji zastępczej, to jeszcze podstawiony bus odwiózł każdego pod same drzwi. - Na PKP wróciła normalność :) Dziękuje kierownikowi pociągu za właściwe zachowanie i zadbanie o pasażerów. Takie postępowanie przysporzy PKP klientów i to zadowolonych. Dziękuje w imieniu swoim i innych pasażerów - komentował zadowolony Irzykowski.
W komentarzach pod wpisem pana Sebastiana ze Słupska pojawiły się głosy zadowolonych z postawy konduktora, ale przeważało niedowierzanie. "Szok", "niemożliwe", "nie wierzę" - pisali zaskoczeni internauci. Niektórzy natomiast sugerowali, że taka postawa konduktora i PKP nie powinna nikogo dziwić, a od wielu lat, podobne sytuacje powinny wyznaczać standardy w traktowaniu samych pasażerów.