Choć utrudnień można było spodziewać się już w niedzielne popołudnie, kiedy zerwana została trakcja, komunikaty podawane podróżnym były zdawkowe. Ogromne opóźnienia na trasie z Trójmiasta do stolicy, nawet do 500 minut, zaskoczyły wielu pasażerów. W tym czasie ludzie "uwięzieni" w pociągach często nie mogli liczyć na poczęstunek. Warto dodać, że część składów nie posiada wagonów restauracyjnych.
- Wyjeżdżałam z Gdańska przed 18:00, gdy trakcja była już zerwana. Nikt nie powiedział nam jednak, że podróż może się wydłużyć w tak znaczący sposób. Do Warszawy dojechałam długo po godzinie 3:00, czyli dopiero po ponad dziewięciu godzinach. Nie było Warsu, więc nie mieliśmy nawet okazji, żeby coś przegryźć. Po prostu dramat - relacjonuje poirytowana pasażerka z Trójmiasta.
Zobacz także: "Czekaliśmy na nie od grudnia". Tablice informacji pasażerskiej są już w Gdyni
- Po godzinie 4:00 przywrócono "elektryczną" jazdę dwoma torami - przeczytaliśmy rano na Twitterze PKP PLK SA. Jednocześnie poinformowano o powalonych drzewach i zamkniętych trasach w województwach śląskim oraz dolnośląskim. To efekt silnego wiatru na południu kraju.