Od gęstych lasów wolą miejską dżunglę, gdzie do perfekcji opanowują sztukę buszowania w śmietnikach, kunszt wkradania się do piwnic... a także do serc mieszkańców, którzy udostępniają im przydomowe stołówki. Nasi dzicy sąsiedzi, bo to o nich mowa, wiodą na ulicach żywot pączka w maśle, więc nic w tym dziwnego, ze zarówno w Gdyni jak w Gdańsku coraz częściej dostrzegamy ich obecność.
Polecany artykuł:
Dzikie historie
Ostatnie tygodnie obfitowały w doniesienia na temat ex-mieszkańców lasu, którzy w Trójmieście poczynają sobie coraz śmielej. Na początku czerwca na Skwerze Kościuszki w Gdyni pojawił się najmniej oczekiwany spacerowicz - bóbr. Zwierzę, ku szczeremu zdumieniu mieszkańców i turystów, przechadzało się niespiesznie po deptaku. Na miejsce wezwano straż miejską i gdy okazało się, że zwierzę jest najzupełniej zdrowe, funkcjonariusze zaniechali jego odłowienia. Inaczej stanie się w przypadku dzików, które od tygodni trzęsą Cmentarzem Oliwskim. Do gdańskiej straży miejskiej płyną skargi dotyczące przede wszystkim wyjątkowo nieprzyjaznej lochy, która uwzięła się na… panie odwiedzające nekropolię. -To brzmi zabawnie, ale podobno “pani Dzikowa” nie lubi kobiet i już niejedną popędziła między grobami. Małe prosięta biegną wtedy za nią i wygląda to jakby całą rodziną atakowały – mówi pracownica urzędu miasta, a zarazem świadek takiego zdarzenia, Emilia Salach. Na szczęście dla mieszkańców, w najbliższych dniach agresywne dziki z Cmentarza Oliwskiego mają zostać wywiezione do Borów Tucholskich.
Tymczasem całkiem miłe i niegroźne (z pozoru) okazują się być sopockie dziki. Niedawno wataha zwierząt przechadzała się po centrum miasta, a jeden z przechodniów nagrał taki oto film:
To nie koniec opowieści rodem z „Księgi Dżungli”. Leśnicy coraz częściej dostają zgłoszenia o kunach, które urządzają sobie spiżarnie… pod maskami samochodów. -Mamy też informacje o nietypowych zwierzętach mieszkających w Trójmieście. Niedawno nasza pracownica natknęła się w lasach Wyspy Sobieszewskiej na klępę z młodymi – mówi Łukasz Plonus, rzecznik Nadleśnictwa Gdańsk - Zwierzęta przedostały się do nas najprawdopodobniej z Nadleśnictwa Elbląg, bo naturalnie łosie w Trójmieście nie występują.
Na koniec posłuchajcie opowieści mieszkańców Trójmiasta, którzy stanęli oko w oko z dzikimi zwierzętami:
Kto spotyka w mieście dzika…
... ten najczęściej nie wie, co ma zrobić. Mieszkańcy Trójmiasta, którym drogę zastąpił dziki zwierz, przyjmują z reguły jedną z dwóch skrajnych postaw - gościnną lub waleczną… przy czym i jedna i druga jest zła. -Zwierzęcia nie można ani zapraszać ani płoszyć - tłumaczy rzecznik Nadleśnictwa Gdańsk. – Często zdarza się, że ludzie karmią dziki resztami z obiadu. Nie można tak robić, bo zwierzęta jeszcze chętniej i liczniej przybywają do miasta, a te, które tu już mieszkają, przyzwyczajają się do takich wygód. Nie można też zauważonego w mieście zwierzęcia gonić lub na nie krzyczeć.
Gdy więc natkniemy się w centrum miasta na leśne stworzenie, najlepiej zostawmy je w spokoju lub wezwijmy straż miejską, jeśli wydaje się być ono niebezpieczne. Dodajmy, że w Gdyni działa specjalny eko-patrol, który zajmuje się m.in. radzeniem sobie z dzikimi zwierzętami w mieście.