- Już z dziadkiem chodziłem do pasieki i wybieraliśmy miód. Idąc więc na studia, zacząłem kombinować, jak udoskonalić ten system. Dziś rodzinne ule to prawdziwy, minipoligon doświadczalny - mówi mgr inż. Tymoteusz Cejrowski, jeden pomysłodawców.
Opracowywany przez naukowców z Politechniki Gdańskiej system będzie polegał na zbudowaniu sieci energooszczędnych urządzeń, monitorujących pasiekę pszczelarską. Według projektu urządzenia mają zbierać dane dotyczące temperatury, wilgotności oraz dźwięku, a także informacje o próbach kradzieży uli lub aktów wandalizmu.
- Dane te będą wysyłane na zdalny serwer, gdzie zostaną przeanalizowane pod kątem występowania zjawisk. Zestawienie danych trafi do pszczelarza poprzez aplikację internetową. Wszystko po to, by mógł on jak najszybciej zareagować na zaistniałą sytuacje - tłumaczy Cejrowski.
Co może zaburzyć funkcjonowanie uli? Przede wszystkim szkodniki. Pszczelarze największy problem mają z myszami, a także większą zwierzyną, która może taki ul przewrócić. - Problemem jest także rojenie, czyli naturalny sposób rozmnażania się pszczół, co ostatecznie jest niekorzystne w gospodarce pasiecznej. Dlatego też sposób rozmnażania, w tym powiększania pasieki, powinien być przez pszczelarza kontrolowany poprzez tworzenie odkładów, zsypańców lub łączenia rodzin - dodaje jeden z autorów projektu.
System pojawi się w pierwszych ulach na początku przyszłego roku. Na starcie skorzystają z niego pomorscy pszczelarze. Autorzy mają już jednak plan, by monitoring wykroczył poza granice Polski. - Chcemy, by za te dwa, może trzy lata, system był dostępny nie tylko w Polsce, ale także w całej Europie - dodaje inż. Łukasz Kamrowski.
Jak wynika z badań, pszczoła miodna jest jednym z owadów, które zapylają ponad połowę wszystkich roślin używanych w przemyśle spożywczym. Musimy więc mieć na nie oko!