Jagna z Rokitek wyruszyła w ostatnią drogę w sobotę, 24 października w samo południe. Pogrzeb kobiety odbył się na cmentarzu komunalnym w Tczewie. Zmarłą pożegnała rodzina i najbliżsi przyjaciele. W uroczystości wzięło udział ponad sto osób, choć w kaplicy mogło być jedynie piętnaście ze względu na obostrzenia związane z pandemią koronawirusa.
W trakcie mszy świętej nie zabrakło łez i wzruszających słów. Jak podkreślił kapłan prowadzący nabożeństwo, "dla nas wszystkich śmierć Jagny była bolesną informacją. Tym bardziej cierpią Ci, którym ona była bliska i którzy ją kochali" - podkreślił ksiądz w czasie kazania.
Padły też wzruszające słowa, odnoszące się do poszukiwań Jagny. Wskazał, że w ostatniej drodze ona nie była sama, a towarzyszyli jej wszyscy, którzy włączyli się w poszukiwania.
Śmierć Jagny z Rokitek. Wstrząsające kulisy
Rokitki to sielska wieś pod Tczewem. Jej mieszkańcy są w ogromnym szoku - Młoda kobieta, która prowadziła salon kosmetyczny, odebrała sobie życie. Tak trudno w to uwierzyć, bo to zawsze Jagna wspierała innych. Stale miała uśmiech na ustach. Najwidoczniej nikomu nie pokazywała, jak bardzo cierpi.
W niedzielny poranek (18 października) uciekła z domu przed świtem w samej piżamie. Jej poszukiwania rozpoczęły się kilka godzin później. Ciało kobiety odnaleziono dzień później. Jak się okazało, kobieta najpierw usiłowała podciąć sobie żyły. Potem nóż próbowała wbić w serce. To jednak nie odebrało jej życia. Zmarła chwilę po tym, gdy ostrze noże przecięło jej tętnicę szyjną. Prokuratura prowadzi śledztwo, które ma ustalić, czy nikt nie przyczynił się do jej samobójczego kroku.
Jagna z Rokitek - dowiedz się więcej: