- Zebrany w sprawie materiał dowodowy nie dał podstaw, by uznać oskarżonego winnym zarzucanego mu czynu - ogłosiła we wtorek (8 grudnia) sędzia z Lęborka. Skąd taka decyzja? - Zdaniem sądu oskarżony Rafał K. nie popełnił zarzucanego mu czynu. Zazwyczaj groźby są kierowane poprzez wypowiedź. Tutaj mieliśmy do czynienia z sytuacją niestandardową. Miało bowiem dojść do wystąpienia gróźb niewerbalnych - tłumaczyła sędzia. - Jak przyznał sam pokrzywdzony na rozprawie, nie rozmawiał wcześniej z oskarżonym, nie mieli żadnego sporu. Przechodząc przez cały sklep, Rafał K. miał popukać go po ramieniu.
Sąd uznał ponadto, że trudno wskazać jakiekolwiek powody, które mogłyby skłonić oskarżonego do grożenia burmistrzowi. - W przypadku gróźb bardzo ważną przesłanką jest obawa, że ta groźba będzie spełniona. Ta obawa musi być uzasadniona okolicznościami. Tutaj sąd nie znajduje żadnego uzasadnienia okolicznościami obawy pokrzywdzonego, aby jakiekolwiek groźby miały zostać spełnione - dodała sędzia w wyjaśnieniu.
W styczniu Komitet Wyborczy Wyborców Andrzej Strzechmiński opublikował oświadczenie o rzekomym ataku na burmistrza Łeby. Pół roku później, po pierwszej rozprawie, sam Andrzej Strzechmiński powiedział, że spodziewa się długiej i ciągnącej się sprawy. - Nie ma z mojej strony złej woli walki z mieszkańcami - tłumaczył. Rafał K. od początku nie przyznawał się do winy. Oskarżony złożył obszerne wyjaśnienia. Groziły mu nawet dwa lata więzienia. Dziś doczekał się wyroku uniewinniającego.