Ta historia przypomina nieco "Brzydkie kaczątko", choć w tym przypadku bieg zdarzeń jest odwrotny. Łabędź został zaatakowany przez swoje własne stado. Ptaki zaatakowały swego kuzyna z niewiadomych powodów, były zaciekłe i nieustępliwe. Do tej nietypowej bójki doszło na Kanale Raduni obok Muzeum II Wojny Światowej w zeszłym tygodniu. Poraniony łabędź był w bardzo złym stanie.
- Na wodzie pięć łabędzi otoczyło innego łabędzia. Wskakiwały na niego i z całej siły uderzały go w głowę. Wyglądało to tak, jakby chciały go utopić – opowiada starszy specjalista Andrzej Baj. - Próbowaliśmy przepłoszyć agresywne ptaki, te jednak nic sobie z tego nie robiły. Zaciekle atakowały swą ofiarę. W pewnej chwili dostrzegł nas poszkodowany łabędź. Zaczął zbliżać się w naszym kierunku. Gdy dotarł do brzegu, wyciągnęliśmy go z wody i przegoniliśmy jego prześladowców – dodaje.
Ptak miał przemoczone pióra, a to dla łabędzia bardzo kłopotliwe - uniemożliwia mu latanie. Zwierzę samo poddało się opiece funkcjonariuszy. Strażnicy zawinęli go w termiczny koc ratunkowy. Potem wezwali na miejsce specjalistów. Poturbowany łabędź trafił do lecznicy weterynaryjnej przy ulicy Kartuskiej.