Strażniczki miejskie wezwały odpowiednie służby, po czym weszły do budynku. Chciały ostrzec mieszkańców o niebezpieczeństwie oraz sprawdzić, czy w zadymionym lokalu rzeczywiście ktoś przebywa. Mieszkanie było zamknięte. Dopiero po kilkukrotnym nawoływaniu otworzyła je starsza pani. Nie chciała jednak nigdzie wychodzić. - Udała się w głąb ciemnego od dymu korytarza. [...] Odnalazłyśmy ją w kuchni, gdzie próbowała dogasić płomień ścierką, która również zajęła się ogniem. Rozejrzałyśmy się wokół, by ustalić, gdzie jest główny wyłącznik zasilania. Ze względu na wszechobecny dym, było to jednak niemożliwe. Odłączyłyśmy pobliskie źródła prądu i ugasiłyśmy ogień - opowiada Wioletta Krajewska, funkcjonariuszka z Gdańska. Dłuższą chwilę zajęło przekonanie seniorki, by opuściła mieszkanie. Niebawem na miejsce przyjechała straż pożarna oraz pogotowie ratunkowe.
- Ratownicy medyczni sprawdzili stan zdrowia starszej pani i zdecydowali, że powinna trafić do szpitala - podaje gdańska straż miejska.