Nowe zarzuty prokuratura postawiła na podstawie ustaleń śledczych, którzy odkryli, że Paweł Adamowicz i jego żona zataili m.in. dochody z wynajmu mieszkań, a tym samym zaniżyli podatek dochodowy o nawet 130 tys. złotych. Kwota, której prezydent nie wpisał do zeznania podatkowego, to prawie 500 tys. złotych.
Prezydent Gdańska odpowiada już za złożenie pięciu nieprawdziwych oświadczeń majątkowych w latach 2010-2012, w których nie ujawnił wszystkich posiadanych mieszkań i oszczędności. Prezydent podkreślał, że pieniądze te stanowiły darowiznę od krewnych dla jego dzieci.
Paweł Adamowicz zareagował już na ostatnie doniesienia prokuratury. Uzupełnienie zarzutów określił jako nagonkę. "(...) prokuratura wykazuje się nadgorliwością. Choć może nie powinno to zaskakiwać, gdyż wiadomo kto ją nadzoruje" - pisze w oświadczeniu Adamowicz.
>>>Pomorska drogówka ma nowe nieoznakowane radiowozy. Czym będą ścigać piratów drogowych? [AUDIO, WIDEO]
"Wydaje się, że w obecnej sytuacji politycznej decydentom tzw. „dobrej zmiany” zależy na mnożeniu wątków i przeciąganiu całej sprawy. Mówiąc językiem potocznym na „grillowaniu mnie”. Świadczyć o tym mogą różne działania, takie jak wzywanie do sądu coraz to nowych świadków, wzywanie na przesłuchanie mojego 90-letniego ojca, który kilka miesięcy wcześniej uległ poważnemu wypadkowi i nie może chodzić, czy nachodzenie mojego domu w godzinach nocnych, a nawet próby zastraszania jednego z moich pełnomocników - czytamy w oświadczeniu prezydenta.
Paweł Adamowicz przyznaje, że działania prokuratury to nagonka, która ma podważyć zaufanie mieszkańców do niego i do urzędu. Na koniec podkreśla, że o tym, czy prezydent wykonuje swoje obowiązki, zdecydują mieszkańcy podczas wyborów.