Fotografem, o którym dziś mówimy, jest Łukasz Koczkodaj. Jak sam przyznaje, fotografia towarzyszy jego życiu od zawsze.
Polecany artykuł:
- Moja mama zawsze lubiła i lubi do tej pory wszystko dokumentować. Z każdej wycieczki były minimum 2-3 rolki filmu po 36 klatek każdy. Pewnie od tego się zaczęło - wspomina. - Moim pierwszym aparatem był zwykły kompakt, tzw. "mydelniczka", który dostałem na komunię. Wtedy to było coś.
Zdaniem Łukasza Koczkodaja fotografia jest sposobem na zatrzymanie tego, co przemija.
- Często to, co uwieczniamy na fotografii, przemija, znika lub zostaje zniszczone. Dokumentując świat dookoła zostawiamy swoistą kapsułę czasu dla potomnych. Ale fotografia jest także sposobem na dostrzeżenie piękna, którego na co dzień nie zauważamy - twierdzi.
Od klasyki po eksperymenty
Koczkodaj próbuje swoich sił w wielu dziedzinach fotografii, takich jak fotografia krajobrazowa, portrety czy fotorelacje z wydarzeń. Nie boi się także eksperymentów. Dzięki temu możemy oglądać roziskrzone zdjęcia wykonane przy użyciu wełny stalowej tzw. stell wool photograhy czy malowanie światłem. Z racji zainteresowania meteorologią dokumentuje także zjawiska atmosferyczne, takie jak burze oraz ich skutki, ale i zwykłe chmury.
Polecany artykuł:
Chociaż zdjęcia wychodzą mu fantastyczne, za specjalistę ciągle się nie uważa. I podkreśla, że najgorsza w tym hobby jest pycha i zarozumiałość.
- Ci, którzy twierdzą, że robią super zdjęcia i znają podziały kadru, znają teorię co do balansu bieli i innych tego typu rzeczy, najczęściej robią mierne zdjęcia. Znam wielu skromnych fotografów, którzy nigdy nie powiedzieli "ale fotę dziś zrobiłem", a powinni tak mówić niemal przy każdej.
A jaką ma wskazówkę dla młodszych stażem fotografów?
- Pamiętać, że w fotografii nie ma ograniczeń. Jedynym ograniczeniem jest nasza wyobraźnia i należy pamiętać, że to fotograf robi zdjęcia, nie aparat.
Więcej zdjęć Łukasza Koczkodaja znajdziecie na jego stronie internetowej oraz na Facebooku.