Piotr Biankowski znany jest przede wszystkim z ustalenia rok temu rekordu Polski w przepłynięciu „Lodowej Mili”. Dystans 1 609 metrów pokonał on w czasie niespełna 28 minut. Co więcej, Biankowski pływał w lodowatych wodach Syberii, a także z sukcesami reprezentował Polskę w licznych zawodach. Ostatnim jego osiągnięciem jest srebrny medal na Mistrzostwach Świata w Zimowym Pływaniu w Tallinie.
Pływanie w Gdyni będzie miało jednak zupełnie inne znaczenie. Nie będzie liczył się tu ani czas, ani rekord. Chodzi przede wszystkim o jak najdłuższy dystans, który umożliwi zebranie jak największej ilości pieniędzy.
- Na ten moment mamy już ponad pół kilometra. Jest to spory dystans, który będę musiał pokonać w lodowatych wodach Zatoki Gdańskiej, ale szczerze mówiąc – mam nadzieję, że stawka zostanie jeszcze podniesiona. Jest to świetna akcja Fundacji Ronalda McDonalda, gdzie łączymy zarówno moją pasję, jak i wielkie serca ludzi. Cieszę się, że mogę w tym uczestniczyć - mówi Piotr Biankowski, pływak i triathlonista.
Biankowski swoją przygodę z lodowatą wodą rozpoczął na... krze. Jako mały chłopiec często pływał na krach, a żywioł jakim jest woda od zawsze go fascynował. Jak się jednak okazuje - by zmierzyć się z takimi warunkami - nie trzeba wcale urodzić się morsem.
- Tutaj jest trochę inaczej. Nie siedzimy w tej wodzie po parę godzin, nie śpię też na balkonie, nie zamykam się w lodówce. Najważniejsza jest sprawność fizyczna, regularne ćwiczenia. Fitness, codziennie rano chodzę na basen. A same treningi w pływaniu w takich warunkach, to jest zaledwie raz w tygodniu. To całkowicie wystarczy, by przełamać tą lodową milę – dodaje Biankowski.
Pływak po zakończeniu akcji charytatywnej, ma jeszcze wiele planów związanych z wodą. Użycie jednak stwierdzenia, że Biankowski jest w "gorącej wodzie kąpany" byłoby jednak w jego przypadku ewidentnym faux pas.