W Człuchowie można się zaszczepić przeciwko COVID-19 w budynku, gdzie kiedyś funkcjonowała kostnica. Chociaż prosektorium działało tam 30 - 40 lat temu, to dla jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego i części mieszkańców Człuchowa sytuacja jest po prostu nie do przyjęcia. Dla Jackowskiego sprawa jest szczególnie oburzająca. W prosektorium pracował kiedyś jego tata. - Pamiętam, jak oglądałem przez okna ciała ludzi, których tam kładziono. Nie tylko ja. Widziało to wiele osób - mówi z rozmowie z "Faktem" Krzysztof Jackowski. - Żyjemy w ponurych czasach pandemii. Dlaczego włodarze fundują mieszkańcom coś takiego, co powoduje, że ich życie staje się jeszcze bardziej ponure? Naprawdę nie było lepszej lokalizacji? - pyta retorycznie jasnowidz.
W internecie pojawiło się mnóstwo komentarzy na ten temat. Ludziom trudno jest zrozumieć, że do szczepień wybrano miejsce, w którym leżały ciała. Cześć z osób żegnała tam kiedyś swoich bliskich. "To jest chore. Dla mnie nie do pomyślenia stałam tam przy trumnie mojej mamy miała 40 lat", "Punkt szczepień w byłej kostnicy, idealnie pasuje! Bardziej wymownie nie można", "Zachęcać do szczepień raczej nie będzie" - komentują internauci.
- Kostnica działała w tym budynku czterdzieści parę lat temu, więc nie możemy popaść w jakąś fanaberię. Włączyliśmy budynek do remontu, żeby w sposób użyteczny wykorzystać pomieszczenia, które się tam znajdują, nie patrząc na to, gdzie umierali ludzie, bo na terenie szpitala w każdym pomieszczeniu ktoś mógł gdzieś umrzeć. Kiedyś ludzie żegnali zmarłych w swoich domach, są kostnice przekształcone na mieszkania, biblioteki, instytucje, więc apelowałbym, żeby nie dopatrywać się w tym sensacji - powiedział "Faktowi" starosta człuchowski Aleksander Gappa.
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy budynek dawnej kostnicy to dobre miejsce na wykonywanie szczepień?